🐢 Żeby Dwoje Chciało Na Raz

Przytaczając powiedzenie, że „w tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz” wskazała, że rozmowy na temat ewentualnego zamknięcia granicy z województwem śląskim powinny Opis produktu. „Słówka” Tadeusza Boya-Żeleńskiego to tom pełen zabawnych rymowanych wierszyków, w których kpi m.in. z ludzkich słabości, miłości, mieszczan czy romantyków.W „Słówkach” znajduje się wiele stwierdzeń, które na dobre weszły do języka potocznego, takich jak „w tym największy jest ambaras, żeby dwoje 04.09.2022. W tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz. My byśmy pewnie nie odmówili, ale jest jeszcze ta druga strona – mówił prezes PiS Jarosław Kaczyński w niedzielę, pytany o ewentualną koalicję z PSL po wyborach. Jarosław Kaczyński podczas niedzielnego spotkania z mieszkańcami Mielca został zapytany o Sekretarka Ola (Katarzyna Mosek) na zabój zakocha się w swoim szefie Jakubie (Krzysztof Kwiatkowski). Tyle że przystojny detektyw w ogóle tego nie zauważy! Cóż, w tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz… Stream "No - bo cały w tym ambaras, aby Dwoje chciało na raz" - SEVERRO by Sewer Radosław Franciszek Ukleja on desktop and mobile. Play over 320 million tracks for free on SoundCloud. Audiobooki Wolne Lektury ~ Słówka Tadeusza BoyaŻeleńskiego to tom pełen zabawnych rymowanych wierszyków w których kpi z ludzkich słabości miłości mieszczan czy romantyków W Słówkach znajduje się wiele stwierdzeń które na dobre weszły do języka potocznego takich jak „w tym największy jest ambaras żeby dwoje chciało na raz ?żeby dwoje chciało na raz. Obowiązująca od 15 listopada ub.r. Ustawa z 3 października 2008 r. o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko… Ale nikt nie chce o tym słuchać. A nieudacznikowi z IT osoba ta powiedziała, żeby się sam „zrestartował”, idiota jeden. Dalej słucham z zaciekawieniem, o tym,że jesteśmy ściśnięci jak sardynki w małych , nieklimatyzowanych puszkach i, z tego powodu wszyscy wciąż będą chorzy. Zresztą ona już jest chora. Na wszystko. Cały ambaras tkwi w tym, żeby dwoje chciało na raz i nikogo nie interesuje fakt, że Ty sobie jakąś "wybrałeś" jeśli zainteresowanie nie jest odwzajemnione. Takie "zaklepywane" kobiety to w tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz; chcieć to móc; dla chcącego nic trudnego; cierp ciało, kiedyś chciało; dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane; Zobacz też: Indeks przysłów we wszystkich językach Czy jest szansa na naprawienie związku? Dwa tygodnie temu po ponad rocznym związku zerwał ze mną chłopak. Nie wiem co o tym myśleć rozstanie było dla mnie bardzo trudne ponieważ bardzo go kocham i tęsknię za nim w dalszym ciągu i mam nadzieję na powrót. W Słówkach znajduje się wiele stwierdzeń, które na dobre weszły do języka potocznego, takich jak w tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz, czy pełna wrzasku ziemia polska od Czikago do Tobolska. Ten tom poezji można traktować jako karykaturalną kronikę Krakowa z początku XX wieku. Fpvrtm. Wrocław finansuje premierę "Strasznego dworu" we Lwowie Żeby dwoje chciało naraz "Straszny dwór" to przedstawienie o kulturze, która poprzez obrazy żyje we Wrocławiu FOT. JEWGIENIJ KRAWS W sobotę na scenie Teatru Opery i Baletu im. Salomei Kruszelnickiej we Lwowie odbędzie się premiera "Strasznego dworu" Stanisława Moniuszki. Będzie to mocny akcent Roku Kultury Polskiej na Ukrainie i największe wydarzenie artystyczne tego roku we Lwowie. Po raz pierwszy od czasów wojny polska opera będzie tu przez ukraińskich artystów śpiewana po polsku. - To także pierwszy przykład artystycznej współpracy polsko-ukraińskiej na tak dużą skalę. Prezydent Wrocławia wyasygnował pieniądze na wykonanie kostiumów i dekoracji, honoraria dla reżysera, dyrygenta oraz kostiumologa. Wkład naszego teatru to artyści i organizacja całego przedsięwzięcia - mówi Tadei Eder, dyrektor lwowskiej opery. Niekonwencjonalna decyzja prezydenta - Pomysł powstał podczas moich rozmów z dyrektorem Ederem - mówi Janusz Przybylski, dyrektor artystyczny Opery Bałtyckiej, który przygotował "Straszny dwór" od strony muzycznej. Tadei Eder chciał wprowadzić do repertuaru klasyczną polską operę, która byłaby magnesem dla naszych turystów licznie... Dostęp do treści jest płatny. Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną. Ponad milion tekstów w jednym miejscu. Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej" ZamówUnikalna oferta O spektaklu WACHLARZ Carla Goldoniego w reż. Macieja Englerta w Teatrze Współczesnym w Warszawie pisze Kama Pawlicka. Ostatnia premiera w Teatrze Współczesnym trafi w gusta widzów, którzy wybierają się do teatru, żeby odpocząć od dnia codziennego. „Wachlarz” w reżyserii Macieja Englerta ma w sobie i urok i wdzięk i dobre aktorstwo. Będą więc Państwo zadowoleni, bo jest to rozrywka na najwyższym poziomie. „Wachlarz” to lekka komedia o zbiegu niefortunnych zdarzeń prowadzących, jak to w komediach bywa, do happy endu. Amor fruwa tu nad głowami bohaterów, miesza im w głowach i sercach, rozpala uczucia. Miłość jest wszędzie, ale żeby „dwoje chciało na raz” muszą po drodze zdarzyć się intrygi podsycane plotkami. Kandyda kocha z wzajemnością Ewarysta, Giannina ulokowała uczucia w lokalnym szewcu Crespino, ale… do ołtarza droga prowadzi przez ciernie. Wszystkiemu winny jest tytułowy wachlarz, który zamiast trafić od razu do rąk adresatki prezentu, gubi się, zmienia właścicieli, następnie zostaje znaleziony przez nieodpowiednie osoby, by na końcu… Nie zdradzę finału, zapewniam tylko, że wachlarz może czynić cuda w miłości, szczególnie, jeśli wybrał go na jednego z bohaterów sztuki Carlo Goldoni, autor ponad 200 komedii, związany prawie przez całe życie z Wenecją. Wachlarz symbolizuje więc w sztuce wierność, miłość, oddanie. Choć jego wykonanie nie jest wyjątkowe i nie został kupiony za wygórowaną cenę, można go porównać do najcenniejszego podarunku, jaki kawaler może sprezentować damie. Bardzo dobrze ogląda się to dwugodzinne przedstawienie. Maciej Englert wyreżyserował sztukę z lekkością i wdziękiem. Dodatkowego uroku dodaje spektaklowi świetne aktorstwo. Sławomir Orzechowski jako safandułowaty Hrabia di Rocca Marina, któremu nie wychodzą uknute przez niego intrygi, błyszczy na scenie; znakomicie mu partneruje Monika Pawlicka jako niezwykle energetyczna Giannina oraz Przemysław Kowalski jako Pan Ewaryst. W przedstawieniu występują także Agnieszka Pilaszewska, Leon Charewicz i Agnieszka Suchora. Skip to content …żeby dwoje chciało naraz… …żeby dwoje chciało naraz…2012-08-14T19:48:46+02:00 Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8) Anonim Witam wszystkich Forumowiczów. To mój pierwszy post i bardzo proszę o pomoc. Bliska mi osoba (nazwijmy ją X) właśnie przeżywa rozpad kolejnego związku. Problem polega na tym, że X jest DDA. Między innymi z tego powodu związek się rozleciał. Schemat jest zawsze podobny: wielka miłośc, potem pierwsze problemy, potem złość, zazdrość, osaczanie i partner mówi "dość". I teraz dochodzę do sedna : wtedy X zaczyna "szaleć" za utraconą miłością. Twierdzi, że jest w stanie zrobić wszystko, żeby partner wrócił. Idealizuje drugą stronę na wszystkie sposoby (słusznie czy nie), bierze na siebie całą winę i pyta wszystkich dookoła, co zrobić, żeby do siebie wrócili. Nie docierają żadne argumenty, że jeżeli druga strona nie chce już tego związku, to X nic na to nie poradzi, ona chce i już… Sytuacja taka ma miejsce przy każdym związku (no zbyt dużo ich do tej pory nie było), bez względu na to czy trwał on kilka lat (był taki jeden), czy kilka m-cy (jak ten ostatni) i niestety mam wrażenie, że jest coraz gorzej. X nie je, nie wychodzi z domu jeżeli nie musi, o niczym innym nie chce rozmawiać, nie toleruje słowa krytyki pod adresem byłego. Jedynym pozytywem jest, że w końcu zdecydowała się na terapię dla DDA, ale musi trochę poczekać na jej rozpoczęcie. Nie wiem tylko, czy terapia coś da, bo motywacją X jest jedynie myśl, że wtedy partner do niej wróci. Dopiero od niedawna podczytuję to forum ale widzę, że X ma wiele cech DDA. Jednak nie spotkałam się do tej pory ( a może nie znalazłam) takiego zachowania jak wyżej opisałam (żeby dorosła osoba nie potrafiła zrozumieć, że jak druga strona mówi koniec – to koniec)Czy myślicie, że jest ono charakterystyczne dla DDA, czy to jakieś inne zaburzenie? Czy X może gdzie indziej ma szukać pomocy (psychiatra)? Rozumiem jej żal, smutek, stany depresyjne i pewien rodzaj "żałoby" po utraconym związku, ale nie rozumiem tego uporu : "bo ja chcę z nim być" i zapomniała już oczywiście jak to było poprzednimi razy, nie przyjmuje do wiadomości tego, że scenariusz się kolejny raz powtarza, mimo uszu puszcza wszystkie uwagi typu : czas leczy rany. Chce powrotu do tego związku, bo to był/jest ten jedyny, najlepszy, ostateczny. Pyta tylko co zrobić, żeby znowu byli razem? Wygląda to na jakiś amok. Czy ktoś się spotkał z podobnym problemem? Jak się to zakończyło? Proszę o pomoc i pozdrawiam. \\ Czesc 😉 Istnieje cos takiego jak uzaleznienie od innych osob czy tez od konkretnej osoby. I dokladnie na to wyglada opisana sytuacja. Ale to musi stwierdzic specjalista. Ja nim nie jestem. Pozdrawiam 🙂 Bo czasami trudno jest odróżnić uzależnienie od kogoś od silnego uczucia i chęci ratowania z tego właśnie powodu jakiejś relacji. Rzeczywiście chyba tylko specjaliści odróżniają takie sprawy, bo odnoszę wrażenie, ze przeciętni ludzie średnio to odróżniają;) moim zdaniem granica jest cieniutka…… Anonim A ja jeszcze w tym temacie:) Bo chce powiedzieć, że odnoszę wrażenie, że za dużo problemów w zachowaniach jest zrzucanych na bycie DDA. To istnieje, ale z drugiej strony jest to mit:) A już tłumaczę dlaczego, otóż to wszystko o czym piszemy może mieć każdy, te zachowania sa spotykane u osób, które z żadnym byciem DDA nie mają NIC wspólnego. Jedyne co mogę przyznać, to fakt, iż ludzie, którzy są DDA chętniej rozmawiają o swoich problemach i chętniej coś chcą w ogóle naprawiać-tak wynika z mojej obserwacji. Dużo gorzej jest z osobami, które niby pochodzą z tzw "normalnych" rodzin (cokolwiek to nie oznacza…) bo to właśnie oni się zastawiają tym, że oni "normalne" rodziny mają i wszystko z nimi jest ok. Jestem tylko w stanie zgodzić się z tym, że u nas często coś jest przejaskrawione-jakaś cecha czy zachowanie. Po tym co opisałaś przyszło mi na myśl kilka osób, które popadły w podobny amok trwający nawet latami. Częśc z nich miała przez to dysfunkcje, a część nie. I co ciekawe najcięższe przypadki jakie znałam pod względem takich zachowań wcale nie były DDA:) nawet DDD trudno byłoby się u nich doszukać. Nie wiem o co chodzi, ale najwyraźniej każdy może mieć coś takiego. I każdy może zachowywać się w taki sposób. Znałam np dziewczynę, która wyła tak do faceta chyba z 3 lata, przy czym ten związek raczej tkwił w jej głowie, bo niczego nie dało sie zawiązac. A jak chłop przypuścił szturm i przywlókł się chory 300km starym gratem, to ona niby coś zorganizowała np pożyczyła mieszkanie od kuzynki, po czym…………..powiedziała około 10 zdań przez 2 dni z czego 5 było dosrywczych:) Czatowała po 15 h na gg ale była zawsze niewidoczna i NIGDY nie zagadała pierwsza. Na dodatek, on dalej walczył i zaprosił ją w góry, pojechali razem, to mu dosrywała. Raz nawet byłu niej w domu, to mu złamaną herbatę zrobiła i to wszystko. A potrafiła siedzieć autentycznie po 15 h i go sledzić. Trwało to ponad 2 lata. Historia nieprawdopodobna ale autentyczna bo znałam dwie strony. W końcu grzecznie jej podziękował, bo zwyczajnie NIGDY nie dało się pogadać, a jak już zagaił rozmowę to przez kilka godzin go pouczała albo pisała wiadomości w stylu "podanie do dziekana" albo ewentualnie wymieniali się żartami. A jak jej podziękował, to wpadła w tak silną depresję, ze tygodniami nie wstawała z łóżka i lała na wszystkie egzaminy, rodzina zbierała ją z podłogi. Czy to było normalne? NIE:) żadne z nich nie było DDA. Bardzo normalne osoby z rodzin na poziomie gdzie były niby dobre relacje i wzorce, żadnych większych odchyleń. I co? trzeba być DDA żeby robić jakieś nieprawdopodobne wręcz akcje i mieć chore zachowania i to trwające latami? Albo inny przykład też nie DDA. Dziewczyna zakochana, on niby też. Rozdziny normalne z klasa na poziomie, zero alkoholu, rozwodów czy czegoś. Po dwóch miesiącach on jej podziękował, a ona miała amok i to makabryczny 4 lata!! Jakby opętana była, ten oczywiście chyba się tym bawił i potrafił to wykorzystywac. Jak Boga kocham myślałam, ze oszaleję jak sie z nią widziałam, bo amok był taki, ze ja raz w życiu w coś az takiego popadłam przy czym nie zbłaźniłam się az tak! Ja miałam więcej honoru niż ona. I co ciekawe pomimo mojego amoku z takiej jednej starej historii, ja NIGDY nie chciałabym być z tym człowiekiem, bo dla mnie za dużo granic zostało przekroczonych i nawet gdyby on już chciał, nasrałabym z samego faktu, że mam coś co się nazywa zwykłą ludzką godnością. A ona nadal podobnie jak dziewczyna z Twojego opisu chciała zrobić WSZYSTKO żeby naprawdę z nim być!! I to pomimo, że on na serio był obrzydliwie wręcz pefidny w wykorzystywaniu jej psiego przywiązania! U mnie to bardziej wycie z bólu było ale związku bym w życiu nie chciała tak naprawdę poza tym nie dałam tego wykorzystywać tak jak ona. Zero poczucia własnej wartości i honoru u niej. Nawet go zjebać nie potrafiła za te zachowania. I co? Ona nie DDA a zero poczucia własnej wartości i jak jest? Kobieta taka, ze niejeden dałby się za taką pokroić a ona się upodlała dla tego kolesia. Co ciekawe w końcu związała sie z innym, powtarzała mechanizm, ale ten nie odpadł są ponad 3 lata i będzie ślub. Za to tamten koleś już miał związek przez rok (co ciekawe se znalazł jak i ona znalazła a wcześniej jakoś nie mógł:blink: ) i dawno po ptokach. On kompletnie pomimo, ze ma olbrzymie powodzenie nie potrafi stworzyć związku i gnije sam. Może i ona była narzucająca się i osaczająca, ale znalazł się taki, który dał z nią radę, a on pomimo, że był nienarzucający się tyle, ze o byle gówno się obrażał, nie daje rady. Celowo opisałam Ci dwie drastyczne historie moim zdaniem (ale i tak darowałam sobie szczegóły………..;) bo to nie moje historie) osób, które z DDA nie mają NIC wspólnego, ani nawet osoby z którymi się te historie wiązały też nie. I mogłabym przytoczyć masę takich przykładów kompletnie schorowanych, ale po co. Jaki z tego morał?? Nie trzeba być DDA, żeby wpasć w taki amok, żeby uzależnić swoją wartosć od tego czy nas ktoś chce czy nie, zeby nie umieć przyjać słowa KONIEC. Nie zrzucajmy wszystkiego na DDA, bo zaraz wyjdzie, ze do wybuchów wulkanów wcale się nie przyczyniają przesunięcia płyt tektonicznych, tylko, ze na świecie jest za dużo DDA i to doprowadza do wybuchów….;) A Ty sie tak nie wczuwaj w jej sytuację, bo sobie zaszkodzisz. Ja sobie zaszkodziłam bardzo przezywaniem tych historii (ale być moze dlatego właśnie, ze jestem DDA 😉 ) Ona sama musi pewne rzeczy zrozumieć, bądź przy niej, ale nie czuj za nią, bo nie masz aż takiego wpływu na nią jak Ci się wydaje, a sobie zaszkodzisz. Bądź przy niej, ale pozbierać się i zrozumieć pewne sprawy musi sama. Pozdrawiam znam takie zachowanie bardzo dobrze… sam tak robiłem, wszystko co opisałaś, a nawet więcej… też na terapię poszedłem z myślą, że jak się wyleczę to do mnie wróci… każdą kolejną próbą poprawy naszych relacji odpychałem ją coraz bardziej, jednak w końcu to zauważyłem i stwierdziłem, że skoro tak bardzo ją kocham, to jej szczęście jest dla mnie ważniejsze od mojego i dałem jej spokój, przestałem "prześladować" Niezłe to wszystko, bo ja mam zupełnie inaczej. Napisałam to nawet w tym długim poście, ze ja byłabym skłonna do"prześladowania" ale zupełnie nie chciałabym być z tą osobą!! Nie mogłabym być z człowiekiem, który ileś tam razy powiedział mi, ze to koniec, albo NIE. Mam inną definicję miłości, dla mnie ona polega na wolności i na CHCENIU. Albo ten ktoś i ja chcemy albo nie chcemy-dla mnie to proste. W takich sytuacja budzą się we mnie silne i skrajne uczucia, ale jakbym bardziej "wpierdziel" chciała tej osobie spuścić za zranienie, a już nie daj Boże jesli ktoś się tym bawił i robił ze mnie idiotkę, to już w ogóle nogi z dupy bym najchętniej powyrywała;) Ale być z tym człowiekiem? NIGDY! Jak na moje oko tak byłoby już zawsze, czyli ja musiałabym się uganiać czy łasić, a tej osobie zależałoby mniej. Mnie chyba ratuje wizja tego, że to by się nigdy nie zmieniło, a miłośc tak w moim pojęciu nie wygląda. Nie mogłabym żyć ze świadomością, ze ktoś ze mną jest, bo musiałam go do tego na różne sposoby przekonywac, albo się wciskac na siłę tej osobie. Wychodze z założenia, że jak ktoś będzie chciał naprawdę ze mną byc a ja z nim, to nie będzie potrzeby jakiegoś musu czy az takiego biegania za sobą. Bardziej męczą mnie w takich sytuacjach te skrajne emocje, które mną targają, ale sam człowiek jawi mi się jako osoba, która zwyczajnie mnie nie chce, bo nie może mnie pokochac i tyle, a ja chcę miłości prawdziwej. I jednak musze mieć jakieś inne mechanizmy, bo totalnie dziwię się uparctwu tych osób, które po takich różnych akcjach naprawde chciałyby z tą osobą być!! Ja tam mam wizję piekła na ziemi. Nie wiem, może nie spotkałam do tej pry osoby z którą bym mogła żyć czy co i dlatego tak mówię, aż się po tym co piszecie sama nad sobą zaczynam zastanawiać:blink: Dziękuję za rady i sugestie. Czyli zachowanie to nie jest charakterystyczne dla DDA ? Namawiać X na leczenie u specjalisty ? kellerman27, czy wtedy kontynuowałeś terapię i czy pomagła Ci ona otrząsnąć się ? pozdrawiam Witam Oj znam temat z ja takze latalem za miloscia ktora uciekala. Dzis jest znacznie lepeij. ================================= Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8) Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat. Więcej wierszy na temat: O brzydocie « poprzedni zbudziło się we mnie przedziwne stworzenie więc spoglądam w lustro i próbuję dociec co za dzika bestia cicho w duszy drzemie twarz ma małpią spłaszczoną oczy trochę kocie urodziwe nie jest to od razu przyznam bardziej się wystraszyć niż zachwycić można głupkowaty wyraz rudawego pyska w ocenie mądrości też jestem ostrożna do tego wszystkiego jakby sił mi brakło ta metamorfoza tak mnie odmieniła że pragnę drzwi zamknąć powyłączać światło tylko myśl o łóżku mi jedynie miła i nagle olśnienie - ja zawsze mam pecha tak paskudnie nie ma nawet niegodziwiec z przebudzenia zwierza dla niego uciecha że lew się w nim budzi we mnie zaś leniwiec Napisany: 2013-11-29 Dodano: 2013-11-29 10:02:14 Ten wiersz przeczytano 1410 razy Oddanych głosów: 14 Aby zagłosować zaloguj się w serwisie « poprzedni Dodaj swój wiersz Wiersze znanych Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński Juliusz Słowacki Wisława Szymborska Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński Halina Poświatowska Jan Lechoń Tadeusz Borowski Jan Brzechwa Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer więcej » Autorzy na topie kazap Ola Bella Jagódka anna AMOR1988 marcepani więcej » Ten zgrabny dwuwiersz Boya-Żeleńskiego odnosi się wprawdzie do sfery szeroko pojętych relacji męsko-damskich i chyba tylko na siłę dałoby się doszukać w nim jakiś dalszych analogii. Niekiedy jest jednak tak, że „dwoje nie chce naraz” albo „chce dwoje naraz, ale nie mogą”. Podczas gdy pierwszy z tych przypadków da się zmienić siłą woli, to w drugiej konfiguracji nie jest już tak prosto, gdyż samo chcenie niewiele pomoże. Ipomimo tego, że z pozoru, „chcieć, a nie móc” jest gorsze od „móc, a nie chcieć”, to z perspektywy tego, o czym myślał Boy-Żeleński, czyli relacji męsko-damskich, procesy o stwierdzenie nieważności małżeństwa o wiele gorzej się mają w przypadku „nie-chcenia” (braku woli) niż w przypadku „nie-mocy” (braku możności). „Nie-chcenie” bowiem wiąże się zazwyczaj z rzeką wzajemnych złośliwości podczas procesu, „nie-możność” natomiast z brakiem argumentacji czyli brakiem materiału dowodowego. Ci, którzy przychodzą do kancelarii prawnej, to zazwyczaj „nie chcą już naraz” lub „nie mogą naraz”. Częściej jednak to pierwsze. Wprawny i sumienny prawnik-kanonista, który spotyka się u samego początku ze sprawą, zwraca na te niuanse uwagę, stawia stronie powodowej w tej kwestii odpowiednie pytania, ocenia z tej perspektywy stopień trudności procesu, współpracę ze stronami w celu precyzyjnego, chirurgicznego sposobu prowadzenia causy. I w wielu przypadkach bywa tak, że to co na początku wydawało się niemożliwe, kończy się pozytywnym wyrokiem, a to co wydawało się zależne tylko od ludzkiego chcenia, kończy się przegraną, bo zabrakło dobrej woli. Pacjent, który nie chce dać sobie pomóc, jest gorszy od tego, który nie potrafi tego zrobić, a chce. Kiedy myślę o sprawach, które wręcz wydawały się stuprocentowo wygrane, a zakończyły się fiaskiem, bo górę wzięła ludzka zawziętość i zasada „nieważne co i jak, ale ja mu/jej pokażę”, to na myśl przychodzi mi często powtarzany cytat mojego kolegi: „na świecie są dwie nieskończone rzeczy – Boże Miłosierdzie i ludzka głupota”. Zgadnijcie, która z tych rzeczywistości odnosi się do postawy „nie-chcenia”? „W tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz” – „chciało naraz”, a nie „mogło naraz” – o to chodziło poecie i o dziwo – o to samo chodzi w procesach o nieważność małżeństwa.

żeby dwoje chciało na raz