🐈⬛ Co Może Odwieść Człowieka Od Udziału We Mszy Świętej
Karol Porwich/Niedziela. Poniedziałek Wielkanocny nie jest świętem nakazanym. Wierni nie są więc zobowiązani do uczestnictwa we Mszy świętej oraz powstrzymywania się od prac niekoniecznych, jednak polscy biskupi zachęcają do udziału w liturgii również w te dni. Wielkanoc to najważniejszy czas w całym roku dla nas, katolików!
Jeśli chcesz się dowiedzieć np. co to znaczy słowo Amen, przyblizyc sobie wiedzę o Eucharystii, poznać znaczenie gestów czy symboli w trakcie Mszy Świętej, dowiedzieć się dlaczego Europejczycy modlą się o chleb, a Chińczycy o ryż; a takze jakie wino (czerwone czy białe) jest konsekrowane to polecam zajrzeć!
Dlatego przygotowując się do Mszy świętej pamiętaj, by najpierw podziękować Panu Bogu za to, że możesz tutaj być. Podziękuj za to, że żyjesz w kraju, w którym właściwie każdego dnia o każdej porze możesz uczestniczyć we Mszy świętej. Podziękuj Panu Bogu za to, że Jezus chce ci dać całego siebie. Bądź za to wdzięczny
Dziękujemy za odwiedzenie naszej strony z porządkiem mszy świętych online. Na stronie msza-online.net znajdziesz odnośniki do stron parafii udostępniających obraz kamer i dźwięk z kościołów, dzięki czemu można oglądać na żywo transmisje z mszy oraz nabożeństw w internecie. Kliknij poniżej we właściwy link.
Męka i śmierć Chrystusa we Mszy Świętej wyrażona. Przygotowuje się kapłan do Mszy Świętej. Wkłada na siebie szaty. A ty przedstaw sobie przed oczy Chrystusa Pana idącego na Mękę, żegnającego Matkę Najświętszą, miłych uczniów swoich, i ciebie. Co rozważając wzbudzaj w sobie różnych cnót uczucia, w ten na przykład sposób:
5) we Mszy podczas kongresu eucharystycznego, maryjnego, międzynarodowego, narodowego, regionalnego czy diecezjalnego; 6) podczas głównej Mszy świętej jakiegoś sympozjum, pielgrzymki lub misji; 7) podczas udzielania Wiatyku. Również biskup ma prawo udzielenia w konkretnym wypadku takiego pozwolenia.
ARCYBISKUP. METROPOLITA ŁÓDZKI. Łódź, dnia 9 listopada 2020 roku. Abp–1.1-1183/2020. Dyspensa. Mając na uwadze trwające wciąż zagrożenie zdrowia i życia, przedłużam udzielenie (zgodnie z kanonami: 87 §1, 1245 i 1248 § 2 Kodeksu Prawa Kanonicznego) dyspensy od obowiązku uczestnictwa we Mszy świętej w niedzielę i święta nakazane do dnia 29 listopada br. wszystkim wiernym
Dlatego też wierni nie muszą tego dnia ani uczestniczyć w mszy świętej, ani powstrzymywać się od pracy, co obowiązuje ich 25 grudnia. „Należy jednak podkreślić, iż święto św.
Na Mszy Świętej gromadzimy się, aby sprawować, wspominać, dlatego liturgia określa nas, jej uczestników, jako memores, czyli pamiętających o śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa. Celebrować. Celebracja liturgiczna, mówiąc najogólniej, jest odprawianiem każdej czynności liturgicznej przez wspólnotę na sposób świadomy, pełny
Uświęcenie naszej duszy polega na coraz ściślejszym zjednoczeniu z Bogiem, zjednoczeniu w wierze, ufności i miłości. Jednym z najskuteczniejszych środków uświęcenia jest najwyższy akt cnoty religii i kultu chrześcijańskiego: uczestnictwo w ofierze Mszy świętej.
Artykuł pochodzi z miesięcznika "Msza Święta" nr 05, maj 2009. wydrukuj ten artykuł. Nasze rozważania o odprawianiu Mszy Świętej, czyli sprawowaniu Eucharystii, rozpocznijmy od pytania: kto odprawia Mszę Świętą, kto sprawuje Eucharystię? Odpowiedź wydaje się prosta: kapłan! W naszych kościołach widzimy przecież kapłana
Osoba ta może być także odpowiedzialna za wybór tytułu, układ treści oraz styl narracji. W przypadku książki Jak uczestniczyć we Mszy Świętej? odpowiedź na powyższe pytanie brzmi tak, że autorem (autorką) „Jak uczestniczyć we Mszy Świętej?” jest Adam Hrabia OCD. Autor lub autorka książki ma prawo do ochrony swojego
XGYfrxB. Maryja i Jezus mówią co dzieje się podczas Mszy Świętej. Poświęć chwilę na przeczytanie świadectwa Catalina Rivas – to kobieta, która w Wielki Piątek otrzymała dar stygmatów Pana Jezusa, która opowiada czym tak naprawdę jest Msza Święta. Jest to świadectwo, które muszę i chcę dać całemu światu dla większej chwały Bożej i dla zbawienia tych, którzy chcą otworzyć serca Panu. Także po to, by wiele osób konsekrowanych Bogu na nowo roznieciło w sobie ogień miłości do Chrystusa; niektórzy z nich mają ręce posiadające władzę, by uobecniać Go w tym świecie, tak by stał się naszym pokarmem. Dla innych, aby przełamali „praktykę rutyny” w przyjmowaniu Go i na nowo ożywili w sobie zadziwienie nad codziennym spotkaniem z Miłością. I dla moich świeckich braci i sióstr na całym świecie, aby żyli wielkodusznie tym największym Cudem: celebracją Eucharystii. – Wasza siostra w Żyjącym Jezusie Catalina Rivas – Świecka misjonarka Eucharystycznego Serca Jezusa Była to wigilia uroczystości Zwiastowania i członkowie naszej grupy przystąpili do Sakramentu Pojednania. Niektóre panie z grupy modlitewnej nie mogły tego uczynić, więc przełożyły Sakrament na następny dzień przed Mszą Świętą. Kiedy przyszłam do Kościoła przed Mszą Św. następnego dnia, trochę późno, Arcybiskup i kapłani już wychodzili z zakrystii. Dziewica Maryja powiedziała swoim słodkim kobiecym głosem, który działa na duszę: Maryja: „Dzisiaj jest dzień nauki dla ciebie i chcę, abyś zwróciła szczególną uwagę na to, czego będziesz świadkiem. Wszystkim, czego dziś doświadczysz, masz podzielić się z całą ludzkością.” Byłam głęboko wzruszona, nie rozumiejąc dlaczego, ale starałam się być bardzo uważna. Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłam uwagę, był chór pięknych głosów, który śpiewał jakby z oddali. Na chwilę muzyka przybliżała się, a następnie oddalała jak odgłos wiatru. Arcybiskup rozpoczął Mszę Świętą, i gdy doszedł do Aktu Pokuty, Najświętsza Dziewica powiedziała: „Z głębi serca proś Pana o przebaczenie swoich win, które Go obraziły. W ten sposób będziesz mogła godnie brać udział w tym przywileju, jakim jest Msza Św.” Przez ułamek sekundy pomyślałam: Na pewno jestem w stanie łaski Bożej; wczoraj wieczorem poszłam do spowiedzi. Matka Boża odpowiedziała: „Czy sądzisz, że od wczorajszego wieczoru nie obraziłaś Boga? Pozwól mi przypomnieć ci o kilku rzeczach. Kiedy wyszłaś z domu idąc tutaj, dziewczyna, która ci pomaga podeszła do ciebie i poprosiła o coś, a ty, ponieważ byłaś spóźniona, nie odpowiedziałaś jej zbyt miło. To był brak miłości z twojej strony, a ty mówisz, że nie obraziłaś Boga…? W drodze tutaj, autobus wjechał na dróżkę, którą szłaś i omal cię nie potrącił. Odniosłaś się do tego biednego człowieka w sposób nieodpowiedni, zamiast modlić się i przygotowywać do Mszy. Zabrakło ci miłości i straciłaś pokój i cierpliwość. I mówisz, że nie zraniłaś Boga? Przychodzisz w ostatniej minucie, gdy procesja celebransów już wychodzi, by celebrować Mszę Św… i zamierzasz uczestniczyć bez uprzedniego przygotowania…” Odpowiedziałam: „Dobrze, moja Matko, nie mów już nic więcej. Nie musisz mi przypominać więcej, bo umrę ze smutku i wstydu.” „Dlaczego wy wszyscy musicie przychodzić w ostatnim momencie? Powinniście przychodzić wcześniej, aby móc się pomodlić i prosić Pana, aby zesłał Swojego Ducha Świętego, który może udzielić wam pokoju i oczyścić z ducha świata, waszych kłopotów, problemów i rozproszeń, aby uzdolnić was do przeżywania tego tak świętego momentu. Jednakże, przychodzicie prawie w momencie, gdy celebracja się już zaczyna i uczestniczycie jak w zwykłym wydarzeniu bez żadnego duchowego przygotowania. Dlaczego? To jest największy z Cudów. Przychodzicie przeżywać moment, gdy Najwyższy Bóg udziela swojego największego daru i nie potraficie go docenić.” Tego było już dosyć. Czułam się tak źle, że miałam aż nadto, by prosić Boga o przebaczenie. Nie tylko z powodu win tego dnia, ale także za te wszystkie przypadki, kiedy podobnie jak wielu innych ludzi czekałam, kiedy kapłan skończy homilię, by wejść do kościoła. Także za te przypadki, gdy nie wiedziałam lub nie chciałam zrozumieć, co to znaczy być tutaj, i za te, kiedy moja dusza była pełna ciężkich grzechów i miałam śmiałość brać udział we Mszy Św. Była to uroczystość i miało być odmawiane Chwała. Matka Bożą powiedziała: „Wychwalaj i błogosław całym swoim sercem Świętą Trójcę, uznając, że jesteś jednym z Jej stworzeń.” Jakże inne było to Chwała! Nagle zobaczyłam siebie w odległym miejscu pełnym światła, przed Majestatem Tronu Boga. Z tak wielką miłością dziękowałam Bogu, gdy powtarzałam: „Dla Twojej wielkiej chwały, wychwalamy Cię, błogosławimy Ciebie, uwielbiamy Ciebie, oddajemy Ci chwałę, dziękujemy Ci, Panie Boże, Królu Nieba, Boże Ojcze Wszechmogący.” I przypomniałam sobie ojcowską twarz Ojca, pełną dobroci. „Panie Jezu Chryste, Jednorodzony Synu Ojca, Panie Boże, Baranku Boży, Ty gładzisz grzechy świata…” A Jezus był przede mną, z twarzą pełną łagodności i Miłosierdzia… „Bo tylko Tyś jest Święty, tylko Tyś jest Panem, tylko Tyś Najwyższy, Jezu Chryste z Duchem Świętym…” Bóg pięknej Miłości. Ten, który w tej chwili sprawił, że cała moja istota drży… I poprosiłam: „Panie, wybaw mnie od wszelkiego zła. Moje serce należy do Ciebie. Mój Boże, ześlij mi Twój pokój, żebym mogła osiągnąć jak największe korzyści z Eucharystii i żeby moje życie mogło przynieść jak najlepsze owoce. Duchu święty, przekształć mnie, działaj we mnie, prowadź mnie. O Boże, udziel mi darów, których potrzebuję, by lepiej Ci służyć!” Przyszedł czas Liturgii Słowa i Dziewica Maryja kazała mi powtarzać: „Panie Boże, chcę słuchać Twojego Słowa i przynieść obfity owoc. Niech Twój Święty Duch oczyści wnętrze mojego serca, aby Słowo Boże wzrastało i rozwijało się, oczyszczając moje serce, tak by było dyspozycyjne.” Matka Boża powiedziała: „Módl się w sposób następujący: (i ja powtarzałam) Panie, ofiaruję wszystko czym jestem, wszystko co posiadam, wszystko co mogę. Kładę wszystko w Twoje Ręce. Kształtuj tę małą istotę, którą jestem. Przez zasługi Twojego Syna przekształć mnie, Wszechmogący Boże. Proszę Cię za moją rodzinę, moich dobroczyńców, za każdego członka Apostolatu, za wszystkich, którzy walczą przeciwko nam, za tych, którzy polecają się moim ubogim modlitwom. Naucz mnie kłaść moje serce jakby na ziemi przed nimi, żeby mogli iść bardziej miękko. Oto jak modlili się Święci; oto jak pragnę, byście wszyscy robili.” Oto jak Jezus prosi nas, byśmy się modlili, żebyśmy kładli nasze serca jakby na ziemi, żeby inni nie czuli twardości, ale raczej żebyśmy łagodzili ból ich kroków. Kilka lat później czytałam książkę z modlitwami świętego, którego bardzo kocham, Jose Maria Escriva de Balaguer, i w tej książce znalazłam modlitwę podobną do tej, której nauczyła mnie Najświętsza Dziewica. Może modlitwy tego Świętego, któremu zawierzyłam siebie, podobały się Matce Bożej. Nagle zaczęły powstawać jakieś postacie, których wcześniej nie widziałam. Wyglądało to tak, jakby u boku każdej osoby obecnej w Katedrze, pojawiła się inna osoba i wkrótce cała Katedra zapełniła się młodymi pięknymi ludźmi. Byli oni ubrani w białe szaty i skierowali się do głównej nawy, a następnie podeszli do ołtarza. Matka Boża powiedziała: „Patrz. To są Aniołowie Stróżowie wszystkich ludzi, którzy są tutaj. To jest moment, kiedy twój Anioł Stróż zanosi twoje ofiary i prośby przed Ołtarz Boga.” Byłam zdumiona, bo te istoty miały tak piękne twarze, tak promieniujące, że nie można sobie tego wyobrazić. Ich oblicza były bardzo piękne, niemalże z kobiecymi rysami; budowa ciała, ręce, postawa były męskie. Ich bose stopy nie dotykały podłogi, jakby się prześlizgiwały. Procesja była bardzo piękna. Niektórzy z nich nieśli coś, jakby złote misy z czymś, co lśniło jak złociste światło. Matka Boża powiedziała: „To są Aniołowie Stróżowie ludzi, którzy ofiarują tę Mszę Świętą w wielu intencjach, tych którzy są świadomi co znaczy ta celebracja. Oni mają coś do ofiarowania Bogu (…) Ofiaruj siebie w tej chwili… ofiaruj swoje smutki, bóle, nadzieje, radości, prośby. Pamiętaj, ze Msza Św. ma nieskończoną wartość. Dlatego bądź hojna w ofiarowaniu i proszeniu.” Za pierwszymi Aniołami szli następni, którzy nie mieli niczego w rękach; szli z pustymi rękami. Maryja powiedziała: „To są Aniołowie ludzi, którzy są tutaj ale nigdy niczego nie ofiarują. Nie są zainteresowani tym, by przeżywać każdy moment Mszy Św. i nie mają darów, by je zanieść przed Ołtarz Boga.” Na końcu procesji szli inni Aniołowie, którzy byli raczej smutni, z rękami złożonymi do modlitwy, ale ze spuszczonymi oczami. „To są Aniołowie Stróżowie ludzi, którzy są tutaj ale nie chcą być, to znaczy ci, którzy zostali zmuszeni do przyjścia, którzy przyszli z obowiązku ale bez żadnego pragnienia uczestniczenia we Mszy Św. Aniołowie idą smutni, ponieważ nie mają nic do zaniesienia przed Ołtarz poza własnymi modlitwami. Nie zasmucajcie swojego Anioła Stróża. Proście o wiele, proście o nawrócenie grzeszników, o pokój w świecie, za waszych sąsiadów, za tych, którzy proszą was o modlitwę. Proście, proście o wiele, ale nie tylko za was samych, ale także za wszystkich. Pamiętajcie, że ofiara która najbardziej podoba się Panu jest ta, kiedy ofiarujecie siebie samych jako ofiarę całopalną, tak żeby Jezus mógł zstąpić i przekształcić was przez swoje zasługi. Co wy macie do ofiarowania Ojcu sami z siebie? Nicość i grzech. Ale ofiarowanie siebie samego złączone z zasługami Jezusa podoba się Ojcu.” Widok tej procesji był tak piękny, że trudno byłoby porównać go z czymkolwiek. Te wszystkie niebiańskie istoty pochylające się przed ołtarzem, niektóre zostawiające swoje ofiary na podłodze, inne prosternujące się z czołem prawie dotykającym ziemi. Skoro tylko przybyły do ołtarza, zniknęły mi z oczu. Nadszedł końcowy moment Prefacji i kiedy całe zgromadzenie mówiło: „Święty, Święty, Święty”, nagle wszystko co znajdowało się za celebransami zniknęło. Za Arcybiskupem z lewej strony tysiące aniołów ukazało się po przekątnej, mali aniołowie, wielcy aniołowie, aniołowie z dużymi skrzydłami, aniołowie z małymi skrzydłami, bez skrzydeł. Tak jak poprzedni wszyscy byli ubrani w białe szaty kapłańskie lub ministranckie. Każdy z nich ukląkł ze złożonymi rękami i pochylił głowę ze czcią. Słychać było piękną muzykę jakby wiele chórów z różnymi głosami, wszyscy śpiewali unisono razem z ludźmi: Święty, Święty, Święty… Nadszedł moment Konsekracji, najcudowniejszy z Cudów. Za Arcybiskupem z prawej strony pojawiło się mnóstwo ludzi, także po przekątnej. Byli oni ubrani w identyczne tuniki ale w kolorach pastelowych: różowych, zielonych, jasnoniebieskich, liliowych, żółtych, jednym słowem w różnych i bardzo ciepłych kolorach. Ich twarze były także jaśniejące, pełne radości. Zdawali się być w tym samym wieku. Można było zauważyć (nie potrafię powiedzieć dlaczego), że byli ludźmi w różnym wieku, ale ich twarze wyglądały jednakowo, bez zmarszczek, szczęśliwe. Wszyscy oni także uklękli na śpiew „Święty, Święty, Święty Pan…” Matka Boża powiedziała: „To są dusze wszystkich Świętych i błogosławionych w Niebie. Pomiędzy nimi są dusze twoich krewnych, którzy już się cieszą oglądaniem Boga.” Następnie zobaczyłam Ją dokładnie po prawej stronie Arcybiskupa, krok za celebransem. Była zawieszona odrobinę nad podłogą, klęcząc na jakimś bardzo solidnym przezroczystym i jednocześnie jaśniejącym materiale jakby czystej wodzie. Najświętsza Dziewica, z rękami złożonymi patrzyła z uwagą i szacunkiem na celebransa. Stamtąd mówiła do mnie, ale bez słów prosto do serca, nie patrząc na mnie: „Dziwi cię to, że stoję za Arcybiskupem, nieprawdaż? Tak właśnie powinno być… Z całą miłością, jaką Syn mi daje, On nie udzielił mi godności, której udzielił kapłanom; uobecniania codziennego Cudu moimi rękami, tak jak to oni robią swoimi kapłańskimi rękami. Dlatego czuję głęboki szacunek dla kapłanów i dla cudu, którego Bóg dokonuje przez nich, co skłania mnie do uklęknięcia za nimi.” O mój Boże, jak wielką godność, jak wielką łaskę wlewa Bóg w dusze kapłańskie, a ani my, a może niektórzy z nich także, nie jesteśmy tego świadomi. Za ołtarzem ukazały się cienie ludzi w szarych kolorach z rękami wzniesionymi. Matka Boża powiedziała: „To są błogosławione dusze z czyśćca, którzy czekają na wasze modlitwy, by mogły być uwolnione. Nie przestawaj modlić się za nie. Oni modlą się za was ale nie mogą modlić się za siebie. Ty masz się za nie modlić, aby pomóc im wyjść z czyśćca, aby mogli być z Bogiem i cieszyć się Nim wiecznie. Teraz to widzisz; jestem tutaj przez cały czas. Ludzie idą na pielgrzymki, szukają miejsc, gdzie się ukazałam. Jest to dobre z powodu łask, które tam otrzymają. Ale w żadnym objawieniu, w żadnym innym miejscu nie jestem bardziej obecna niż w czasie Mszy Świętej. Zawsze Mnie znajdziesz u stóp ołtarza, gdzie jest odprawiana Eucharystia. U stóp Tabernakulum, pozostaję z aniołami, ponieważ jestem zawsze z Jezusem.” Widzieć piękne oblicze Matki w chwili odmawiania słów „Święty, Święty, Święty…”, a także innych z promieniejącymi twarzami, rękami złożonymi, oczekującymi na cud, który się nieustannie powtarza, było przebywaniem jakby w samym niebie. I pomyśleć, że są ludzie, którzy w tym momencie mogą być rozproszeni rozmową. Boli mnie, gdy mówię, że wielu mężczyzn, więcej niż kobiet stoi ze skrzyżowanymi rękami jakby składając hołd tak jak równemu sobie. Maryja powiedziała: „Powiedz wszystkim, że człowiek nie jest nigdy bardziej człowiekiem niż kiedy zgina kolana przed Bogiem.” Celebrans wypowiedział słowa Konsekracji. Był on człowiekiem normalnego wzrostu, ale nagle zaczął rosnąć, napełniając się światłem, nadzwyczajnym światłem koloru pomiędzy bielą i złotem, które go ogarnęło i stało się bardzo silne wokół głowy. Z tego powodu nie mogłam dostrzec rysów. Kiedy podniósł Hostię zobaczyłam Jego ręce. Na wierzchu dłoni miał jakieś znaki, z których emanowało dużo światła. To był Jezus! To On otaczał Sobą celebransa, otaczał z miłością jego ręce. W tym momencie Hostia zaczęła rosnąć i stała się wielka. Ukazała się cudowna twarz Jezusa patrzącego na swój lud. Instynktownie chciałam pochylić głowę i Matka Boża powiedziała: „Nie patrz w dół. Patrz w górę i kontempluj Go. Wymień z Nim spojrzenia i powtórz modlitwę z Fatimy: Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Ciebie, ufam Tobie i kocham Ciebie. Proszę, przebacz tym, którzy nie wierzą, nie uwielbiają, nie ufają i nie kochają Ciebie. …Przebaczenie i Miłosierdzie… A teraz powiedz Mu, jak bardzo Go kochasz i złóż hołd Królowi Królów.” Wypowiedziałam te słowa i wydawało się, jakbym była jedyną, na którą On patrzył z ogromnej Hostii. Ale poznałam, że w taki sposób z pełnią miłości spogląda na każdą osobę. Pochyliłam głowę czołem dotykając ziemi, jak to czynili wszyscy aniołowie i błogosławieni z nieba. Przez ułamek sekundy dziwiłam się, jak Jezus przybrał ciało celebransa i jednocześnie był w środku Hostii. Kiedy celebrans położył Hostię, wrócił do normalnych rozmiarów. Łzy płynęły z moich oczu; nie mogłam wyjść z podziwu. Za chwilę Arcybiskup wypowiedział słowa Konsekracji nad winem, i gdy słowa były wymawiane, ukazało się światło z nieba w tle. Ściany i sufit kościoła zniknęły. Wszędzie była ciemność poza błyszczącym światłem z ołtarza. Nagle zobaczyłam zawieszonego w powietrzu Ukrzyżowanego Jezusa. Widziałam Go od głowy do dolnej części piersi. Belka krzyża była podtrzymywana przez jakieś duże, silne ręce. Ze środka tego jasnego światła wyszło małe światełko podobne do lśniącego małego gołębia, który przefrunął szybko nad kościołem. Spoczął na lewym ramieniu Arcybiskupa, który dalej ukazywał się jako Jezus. Mogłam rozpoznać Jego długie włosy, jaśniejące rany i ogromne ciało, ale nie mogłam dostrzec twarzy. W górze był Ukrzyżowany Jezus, z głową opartą na prawym ramieniu. Mogłam kontemplować Jego twarz, zbite ramiona i poszarpane ciało. Po prawej stronie klatki piersiowej miał ranę, z której tryskała krew w kierunku lewej strony, a na prawo coś, co wyglądało jak woda, ale było bardzo błyszczące. Wyglądało to bardziej jak strumienie światła wychodzące w kierunku wierzących i poruszające się w prawo i w lewo. Byłam zdumiona ilością Krwi, która spływała do kielicha. Myślałam, że się przeleje i zabarwi cały ołtarz, ale ani jedna kropla się nie rozlała. W tym momencie Maryja powiedziała: „To jest cud nad cudami. Powiedziałam ci przedtem, że Bóg nie jest ograniczony ani czasem ani przestrzenią. W chwili Konsekracji, całe zgromadzenie jest zabierane do stóp Kalwarii w chwili krzyżowania Jezusa.” Czy ktokolwiek może to sobie wyobrazić? Moje oczy tego nie mogą dostrzec, ale my wszyscy jesteśmy tam w momencie, gdy krzyżują Jezusa. A On prosi Ojca o przebaczenie nie tylko dla tych, którzy Go zabili, ale także o przebaczenie wszystkich naszych grzechów: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią.„ Od tego dnia nie dbam o to, że świat sądzi iż jestem szalona, ale proszę każdego, żeby uklęknął i próbował żyć z całego serca, z całą wrażliwością, na którą go stać, przywilejem, który daje nam Bóg. Kiedy mieliśmy odmawiać Ojcze Nasz, Pan przemówił po raz pierwszy w czasie celebracji: Bóg: „Poczekaj, chcę, żebyś się modliła z największą głębią do jakiej jesteś zdolna. W tej chwili przypomnij sobie osobę lub osoby, które wyrządziły ci wielką krzywdę w ciągu życia, tak żebyś je serdecznie uścisnęła i powiedziała im z serca: „W Imię Jezusa przebaczam wam i życzę wam pokoju. W Imię Jezusa proszę was o przebaczenie i życzenie mi pokoju. Jeśli osoba jest godna pokoju, otrzyma go i poczuje się lepiej. Jeśli osoba nie jest zdolna otworzyć się na ten pokój, wróci on do twojego serca. Nie chcę, żebyś otrzymywała lub ofiarowała pokój, gdy nie jesteś zdolna przebaczyć i pierwsza odczuć go w swoim sercu.”(…)”Uważaj na to, co robisz”, kontynuował Pan, „powtarzasz w Ojcze Nasz: przebacz nam nasze winy, jako i my przebaczamy tym, którzy zawinili względem nas. Jeśli jesteś zdolna przebaczyć, ale nie zapomnieć, jak niektórzy mówią, stawiasz warunki przebaczeniu Boga. Mówisz: Przebaczasz mi tylko tak jak ja jestem zdolna przebaczyć, ale nie więcej.” Nie wiem, jak wytłumaczyć swój ból, jak bardzo możemy ranić Boga. I jak bardzo możemy ranić siebie samych przez tyle urazów, złych uczuć i niepochlebnych rzeczy, które rodzą się z naszych uprzedzeń i nadwrażliwości. Przebaczyłam; przebaczyłam z serca i poprosiłam o przebaczenie wszystkich ludzi, których zraniłam kiedykolwiek, aby odczuć pokój Boży. Celebrans powiedział, „obdarz nas pokojem i jednością…”a następnie, „pokój Pański niech będzie z wami wszystkimi.”Nagle zobaczyłam, że pomiędzy niektórymi (nie wszystkimi) ludźmi, którzy się ściskali, pojawiło się bardzo intensywne jasne światło. Wiedziałam, że to był Jezus i prawie że rzuciłam się, by uścisnąć osobę obok mnie. Naprawdę mogłam odczuć uścisk Pana w tym świetle. To On mnie uścisnął udzielając mi swojego pokoju, ponieważ w tym momencie byłam zdolna przebaczyć i usunąć z serca cały żal do innych. Tego właśnie chce Jezus, by dzielić się tą chwila radości, biorąc nas w objęcia i życząc nam swojego pokoju. Nadeszła chwila Komunii kapłańskiej. Ponownie zobaczyłam wszystkich kapłanów obok Arcybiskupa. Kiedy on przyjął Komunię Świętą, Maryja powiedziała: „To jest chwila na modlitwę za celebransa i kapłanów, którzy mu towarzyszą. Powtarzaj razem ze Mną: „Boże, błogosław im, uświęcaj ich, pomagaj im, oczyszczaj ich, kochaj ich, troszcz się o nich i wspieraj ich swoją miłością. Pamiętaj o wszystkich kapłanach świata, módl się za wszystkie dusze konsekrowane…” Drodzy bracia i siostry, to jest moment, w którym powinniśmy modlić się za nich, bo oni są Kościołem tak jak i my, świeccy. Wiele razy my, świeccy, żądamy tak wiele od kapłanów, ale nie jesteśmy zdolni modlić się za nich, niezdolni zrozumieć, że oni są ludźmi, niezdolni zrozumieć i docenić samotności, która często towarzyszy kapłanowi. Powinniśmy zrozumieć, że kapłani są ludźmi tak jak my i że potrzebują być zrozumiani, otoczeni opieką. Potrzebują naszego uczucia i uwagi, ponieważ oddają swoje życie za każdego z nas jak Jezus, przez bycie konsekrowanymi dla Niego. Pan Bóg chce, żeby lud, który mu powierzył, modlił się i pomagał w uświęcaniu Pasterza. Pewnego dnia, gdy będziemy już po drugiej stronie, zrozumiemy cuda, które Pan zdziałał, dając nam kapłanów, którzy pomagają nam zbawiać nasze dusze. Ludzie zaczęli wychodzić z ławek do Komunii. Nadeszła wielka chwila spotkania. Pan powiedział do mnie: „Poczekaj chwilę; Chcę, żebyś coś zobaczyła…” Poruszona wewnętrznym impulsem podniosłam wzrok na osobę, która miała przyjąć Komunię Świętą na język z rąk kapłana. Spostrzegłam, że to była jedna z pań z naszej grupy, która poprzedniego wieczoru nie mogła pójść do spowiedzi, ale dziś rano uczyniła to przed Mszą Świętą. Kiedy kapłan położył Świętą Hostię na jej języku, błysk złocistego światła przeszedł przez tę osobę, najpierw przez plecy, następnie otaczając ją z tyłu, wokół ramion, a na końcu wokół głowy. Pan powiedział: „Oto jak się cieszę obejmując duszę, która przychodzi z czystym sercem, by Mnie przyjąć.” Ton głosu Jezusa był tonem szczęśliwego człowieka. Byłam zdumiona widząc moją przyjaciółkę wracającą do ławki otoczoną światłem, w uścisku Pana. Pomyślałam o cudzie, który tracimy wiele razy, przyjmując Jezusa z małymi lub wielkimi winami, podczas gdy powinno być to święto. Wiele razy mówimy, że nie ma kapłanów, do których można pójść do spowiedzi w jakimś momencie. Ale problem nie jest w tym, by się móc powiadać, ale w naszej łatwości ponownego wpadania w zło. Z drugiej strony w ten sam sposób, w jaki szukamy pięknego salonu, a mężczyźni fryzjera, gdy urządzamy przyjęcie, musimy także podjąć wysiłek poszukania kapłana, gdy potrzebujemy usunąć brud z nas samych. Nie możemy śmiało przyjmować Jezusa w momencie, gdy nasze serce pełne jest brzydkich rzeczy. Kiedy poszłam przyjąć Komunię, Jezus powiedział do mnie: „Ostatnia Wieczerza była momentem największej intymności z Moimi bliskimi. W czasie tej godziny miłości, ustanowiłem to, co mogło być uważane za akt szaleństwa w oczach ludzi, uczynienie Siebie więźniem Miłości. Ustanowiłem Eucharystię. Chciałem pozostać z wami do końca wieków, ponieważ Moja Miłość nie mogła znieść, żebyście pozostali sierotami, wy, których ukochałem bardziej niż własne życie.” Otrzymałam Hostię, która miała inny smak. Było to połączenie krwi i kadzidła, poczułam się całkowicie pochłonięta. Czułam tak wielką miłość, że łzy spływały mi po policzkach i nie mogłam ich powstrzymać. Kiedy wróciłam na swoje miejsce, gdy klęczałam, Pan powiedział: „Posłuchaj…”Chwilę później usłyszałam modlitwy pani, która siedziała przede mną i która właśnie przyjęła Komunię Świętą. To co mówiła nie otwierając ust brzmiało mniej więcej tak: „Panie, pamiętaj, że jest koniec miesiąca i my nie mamy pieniędzy, by zapłacić za czynsz, opłaty za samochód i szkołę dzieci. Musisz coś zrobić, by mi pomóc… Proszę, spraw, by mój mąż nie pił tak dużo. Nie mogę już wytrzymać jego upijania się tak często i mój najmłodszy syn będzie powtarzał znowu rok, jeśli mu nie pomożesz. On ma egzaminy w tym tygodniu… I nie zapomnij o naszej sąsiadce, która musi się przenieść. Niech ona zrobi to zaraz. Nie mogę już dłużej jej znieść… etc. etc.” Następnie Arcybiskup powiedział: „Módlmy się,” i całe zgromadzenie powstało na końcową modlitwę. Jezus powiedział ze smutkiem: „Czy zwróciłaś uwagę na jej modlitwę? Ani przez chwilę nie powiedziała mi, że Mnie kocha. Ani przez chwilę nie podziękowała Mi za dar, którego jej w tym celu, aby ją podnieść do Mnie. Ani przez chwilę nie powiedziała: dziękuję Ci, Panie. To była litania próśb… i tak jest prawie ze wszystkimi, którzy Mnie przyjmują.” (…) „Umarłem z miłości i zmartwychwstałem. Z miłości czekam na każdego z was i z miłości pozostaję z wami. Ale wy nie zdajecie sobie sprawy, że potrzebuję waszej miłości. Pamiętaj, że jestem Żebrakiem Miłości w tej wzniosłej dla duszy godzinie.” Czy zdajecie sobie sprawę, że On, Miłość żebrze o naszą miłość i my Mu jej nie dajemy? Co więcej, unikamy tego spotkania z Miłością ponad inne miłości, z jedyną miłością, która daje się w nieustannej ofierze. Kiedy celebrans miał udzielić błogosławieństwa, Matka Boża powiedziała: „Bądź uważna, staraj się… Robisz jakiś stary znak zamiast znaku Krzyża. Pamiętaj, że to błogosławieństwo może być ostatnie, jakie otrzymujesz z rąk kapłana. Nie wiesz, gdy stąd odchodzisz, czy umrzesz czy nie. Nie wiesz, czy będziesz miała możliwość otrzymać błogosławieństwo od innego kapłana. Te konsekrowane ręce udzielają ci błogosławieństwa w Imię Trójcy Przenajświętszej. Dlatego czyń znak Krzyża z szacunkiem jakby to było ostatni raz w twoim życiu.” Jak bardzo brakuje nam zrozumienia i uczestnictwa w codziennej Mszy Świętej! Dlaczego by nie zacząć dnia pół godziny wcześniej i pójść na Mszę Świętą i otrzymać wszystkie błogosławieństwa, które Pan chce na nas zlać? Jestem świadoma, że z powodu obowiązków nie każdy może uczestniczyć w codziennej Mszy, ale przynajmniej dwa lub trzy razy w tygodniu. Tak wielu opuszcza Mszę Świętą w niedziele za najmniejszą wymówką, że mają dziecko, lub dwoje lub dziesięcioro dzieci, i dlatego nie mogą pójść na Mszę Świętą. Jak sobie ludzie poradzą, skoro mają inne ważne zobowiązania? Niech zabiorą wszystkie dzieci, lub niech idą na zmianę, mąż na jedną godzinę, żona na inną, ale niech spełnią swój obowiązek przed Bogiem. Mamy czas na studium, na pracę, na rozrywkę, odpoczynek, ale NIE MAMY CZASU, BY PRZYNAJMNIEJ W NIEDZIELĘ IŚĆ NA MSZĘ ŚWIĘTĄ. Jezus poprosił mnie, żebym pozostała z jeszcze przez kilka minut po zakończeniu Mszy Świętej. Powiedział: „Nie wychodź pośpiesznie po zakończeniu Mszy Świętej. Pozostań w Moim towarzystwie i ciesz się nim i pozwól Mi cieszyć się twoim…” Jako dziecko słyszałam, że Pan Jezus pozostaje z nami przez pięć lub dziesięć minut po Komunii. Zapytałam Pana w tym momencie: „Panie, jak długo pozostajesz z nami po Komunii?” Myślę, że Jezus musiał się śmiać z mojej głupoty, gdy odpowiedział: „Przez cały czas, kiedy chcesz być ze Mną. Jeśli będziesz mówić do Mnie przez cały dzień w czasie twojej pracy, będę cię słuchać. Ja zawsze jestem z tobą. To ty Mnie opuszczasz. Wychodzisz ze Mszy Świętej i dzień obowiązku się kończy. Uczciłaś dzień Pański i wszystko dla ciebie skończone. Nie sądzisz, ze chciałbym uczestniczyć w twoim rodzinnym życiu z tobą, przynajmniej tego dnia.” (…) „W waszych domach macie miejsce na wszystko: pokoje do różnych zajęć: do spania, do gotowania, inny do jedzenia, itd. Jakie miejsce przeznaczyliście dla Mnie? To nie powinno być miejsce, gdzie macie tylko obraz, na którym zbiera się kurz, ale miejsce, gdzie przynajmniej przez pięć minut każdego dnia rodzina spotyka się, by podziękować za dzień i za dar życia, prosić w potrzebach, o błogosławieństwo, opiekę, zdrowie. Wszystko ma miejsce w waszych domach oprócz Mnie.” (…) „Ludzie planują dzień, tydzień, semestr, wakacje, itd. Wiedzą, gdzie będą odpoczywać, w jaki dzień pójdą do kina lub na przyjęcie, kiedy odwiedzą babcię lub wnuczki, dzieci, przyjaciół i kiedy skorzystają z rozrywki. Ile rodzin mówi przynajmniej raz w miesiącu: „Dzisiaj jest dzień, by odwiedzić Jezusa w Tabernakulum” i cała rodzina przychodzi, by porozmawiać ze Mną? Ilu siada przede Mną i rozmawia ze Mną, opowiadając Mi, co się wydarzyło od ostatniego razu, opowiadając Mi swoje problemy, trudności, prosząc Mnie o to, czego potrzebują… czyniąc Mnie częścią tego wszystkiego? Ile razy?” (…) „Ja wiem wszystko. Czytam nawet najgłębsze sekrety waszych serc i umysłów. Ale cieszę się, gdy mówicie Mi o swoim życiu, gdy pozwalacie Mi w nim uczestniczyć jako członkowi rodziny, jako bliskiemu przyjacielowi. Jak wiele łask człowiek traci, jeśli nie daje Mi miejsca w swoim życiu!” Gdy pozostawałam z Nim tego dnia i w ciągu wielu innych, pouczał nas dalej. Dzisiaj chcę podzielić się z wami misją, którą mi powierzył. Jezus powiedział: ” Chciałem zbawić Moje stworzenie. Moment otwarcia drzwi do nieba był przesiąknięty zbyt wielkim bólem… Pamiętaj, że nawet matka nie karmi swojego dziecka własnym ciałem. Doszedłem do granic miłości, by udzielić wam wszystkim swoich zasług.” (…) „Msza Święta to jestem Ja przedłużający Moje życie i Moją Mękę na krzyżu pośród was. Co byście mieli bez zasług Mojego życia i Mojej Krwi, by stanąć przed Ojcem? Nic, nędzę i grzech… Musicie przewyższać w cnocie aniołów i archaniołów, bo oni nie mają radości przyjmowania Mnie jako pokarmu tak jak wy. Oni piją kroplę ze źródła, a wy, którzy macie łaskę przyjmowania Mnie, macie cały ocean do picia.” Inną sprawą, o której Pan mówił z bólem dotyczyła ludzi, którzy spotykają się z Nim z przyzwyczajenia, tych, którzy zagubili lęk przed każdym spotkaniem z Nim. Rutyna sprawia, że ludzie stają się tak obojętni, że nie mają niczego nowego do powiedzenia Jezusowi, gdy Go przyjmują. Powiedział także, że jest tak dużo dusz konsekrowanych, które utraciły swój entuzjazm zakochania w Bogu, i przekształciły swoje powołanie w zajęcie, zawód, do którego nic się nie dodaje, poza tym co jest wymagane, i to bez uczucia… Pan mówił mi o owocach, które muszą pochodzić z każdej Komunii, którą przyjmujemy. Zdarza się, że są ludzie, którzy przyjmują codziennie Jezusa, ale nie zmieniają swojego życia. Spędzają wiele godzin na modlitwie i robią wiele rzeczy, itd. Ale ich życie nie przekształca się, a życie, które się nie zmienia, nie może przynieść prawdziwych owoców dla Boga. Zasługi, jakie otrzymujemy w Eucharystii powinny przynieść owoce nawrócenia w nas i owoce miłości względem naszych braci i sióstr. My, ludzie świeccy mamy wielką rolę do spełnienia w Kościele. Nie mamy prawa milczeć, ponieważ Pan posyła nas, nas wszystkich jako ochrzczonych, byśmy szli i głosili Dobrą Nowinę. Nie mamy prawa przyswajać tej całej wiedzy i nie dzielić się nią z innymi, pozwalać, by nasi bracia i siostry umierali z głodu, podczas gdy mamy tyle chleba w naszych rękach. Nie możemy patrzeć, gdy Kościół wali się, kiedy my żyjemy wygodnie w naszych parafiach i domach, otrzymując nieustannie tyle od Pana: Jego Słowo, homilie, pielgrzymki, Miłosierdzie Boże w Sakramencie Pojednania, cudowne zjednoczenie w pokarmie Komunii, pouczenia kapłańskie. Innymi słowy, otrzymujemy tak dużo, a nie mamy odwagi porzucić strefę naszego komfortu i pójść do więzienia, do instytucji poprawczych, rozmawiać z najbardziej potrzebującymi. Pójść i powiedzieć im, by się nie poddawali, że są katolikami, i że Kościół ich na tym miejscu potrzebuje, potrzebuje ich cierpienia, ponieważ ich cierpienie posłuży do zbawienia innych, ponieważ ta ofiara zdobędzie im życie wieczne. Nie jesteśmy w stanie pójść do szpitali, gdzie są terminalnie chorzy i przez odmawianie Koronki do Miłosierdzia, pomóc im naszymi modlitwami w tym czasie walki pomiędzy dobrem a złem, aby uwolnić ich od sideł i pokus szatana. Każdy umierający ma lęk, a proste ujęcie za rękę i powiedzenie im o miłości Bożej i cudach, które czekają na nich w niebie blisko Jezusa i Maryi, blisko ich zmarłych, daje im pociechę. Czas, w którym aktualnie żyjemy nie pozwala nam być obojętnymi. Musimy być przedłużeniem rąk kapłanów i iść tam, gdzie oni nie mogą dotrzeć. Ale do tego potrzebujemy odwagi. Musimy przyjmować Jezusa, karmić się Jezusem, żyć z Jezusem. Boimy się poświęcić siebie bardziej. Gdy Pan mówi, „Szukajcie najpierw Królestwa Bożego, a wszystko inne będzie wam dodane”, mówi do wszystkich, braci i sióstr. Znaczy to szukać Królestwa Bożego wszystkimi możliwymi sposobami i … otwierać ręce, by otrzymać WSZYSTKO! Dlatego, że On jest Panem, Który odpłaca najlepiej, jest Tym, który jest uważny na nasze najmniejsze potrzeby. Bracia, siostry, dziękuję wam za to, że pozwoliliście mi wypełnić misję, która została mi powierzona, żeby te strony dotarły do was… Następnym razem, gdy przyjdziecie na Mszę Świętą, przeżyjcie ją. Wiem, że Pan wypełni w was to, co obiecał, że „wasza Msza Święta nie będzie nigdy taka sama.” A gdy to otrzymacie, kochajcie Go! Doświadczcie słodyczy spoczywania w Jego boku, przebitego za was po to, by pozostawić wam swój Kościół i Jego Matkę, by otworzyć drzwi Domu Ojca. Doświadczcie tego, byście mogli odczuć Jego Miłosierną Miłość przez to świadectwo i starać się odwzajemniać dziecięcą miłością. Niech Bóg błogosławi was w tę Wielkanoc. Wasza siostra w Żyjącym Jezusie Catalina Rivas Świecka misjonarka Eucharystycznego Serca Jezusa Tekst pochodzi z książki Tajemnica Mszy Świetej. Świadectwo Cataliny Rivas.
Spis treści Co to jest msza święta? Msza święta – tekst Przebieg mszy świętej Z jakich części składa się msza święta? Msza święta często określana jest jako serce kościoła. To najskuteczniejsza forma modlitwy. Ludzie wierzący każdą mszę świętą przeżywają najpełniej i najowocniej. To czas najbliższego połączenia z Kościołem i Bogiem. Znajomość przebiegu i części mszy świętej pomaga w pełni odczuwać spotkanie z Eucharystią, jak i również ze wspólnotą Kościoła. Każda msza święta to wyjątkowe wydarzenie w życiu każdej wierzącej osoby. Co to jest msza święta? Msza święta to pamiątka męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Określana przez kościół jako bezkrwawa ofiara podczas której kapłan przemienia chleb i wino w Ciało i Krew Chrystusa. Pełne uczestnictwo we mszy świętej krok po kroku wymaga znajomości obrzędów i pełnego zaangażowania. Czynny udział w modlitwie, wysłuchiwaniu słowa Bożego i refleksji nad jego przesłaniem są gwarancją właściwego uczestnictwa w mszy świętej. Kościół zwraca ogromna uwagę na uważnie słuchanie słowa Bożego. Sama modlitwa nie wystarcza, ponieważ tak ważne jest kształtowanie swojego życia zgodnie ze wskazaniami wiary. Kościół poprzez mszę świętą dba o rozwój dobra duchowego i pobożności swoich wiernych. Sobór Watykański II (lata 1962-1965), który zapoczątkował rewolucje kościoła katolickiego, opracował warunki dobrego uczestnictwa we mszy świętej. Oto one: kształtowanie postawy chrześcijańskiej poprzez Słowo Boże, posilanie się przy stole Ciała Pańskiego, składanie Bogu dziękczynienia, ofiarowanie świętej hostii, umiejętność składania w swoistej ofierze siebie samego. Warto jest określić własne intencje przed uczestnictwem we mszy świętej. Wymaga pewnego skupienia i odcięcia w tym momencie od codziennych spraw i trosk. Msza święta – tekst Znajomość tekstu mszy świętej krok po kroku pozwala wiernym świadomie i aktywnie uczestniczyć w jej obrzędach. To pewien schemat, pojawiający się przy każdej mszy świętej. Warto zapoznać się z opracowaniami, które szczegółowo opisują cały tekst tego obrządku. W wielkim skrócie tekst ten przedstawia się następująco. w pierwszej części kapłan wita wiernych („W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” oraz „Pan z Wami”), następnie wprowadza wszystkich do aktu pokuty i odmawiane jest wyznanie grzechów, pojawiają się tzw. tropy pokutne („Panie zmiłuj się nad nami”) i trzykrotne wezwanie, podczas drugiej części, zwanej Liturgią Słowa kapłan po odczytaniu pisma wypowiada zwrot „Oto słowo boże”. Wierni odpowiadają „Bogu niech będą dzięki”, przed czytaniem Ewangelii, kapłan wypowiada zwrot „Słowa Ewangelii według...”, po zakończeniu czytania wygłaszane jest kazanie i wyznanie wiary przez wszystkich zgromadzonych, w czasie kolejnej modlitwy powszechnej przedstawiane są prośby Bogu, w trakcie Liturgii Eucharystycznej pojawiają się słowa, które maja na celu przygotowanie darów i wiernych do przyjęcia komunii; tekst modlitwy eucharystycznej sprowadza się do przemiany chleba i wina w ciało i krew Chrystusa, modlitwa Ojcze Nasz i przekazanie znaku pokoju to elementy bezpośrednio poprzedzające akt Komunii Świętej, ostatnim etapem jest błogosławieństwo i odesłanie wiernych („Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący” i „Idźcie w pokoju Chrystusa”). Tekst każdej mszy świętej zmienia się w zależności od rodzaju mszy. Pewne dodatkowe elementy pojawiają się w mszach przy udzielaniu chrztu, inne przy sakramencie bierzmowania, a jeszcze inne w czasie ślubu. Także tekst mszy świętej niekiedy uzależniony jest od rodzaju święta kościelnego czy intencji mszy. Przebieg mszy świętej Msza święta, a przede wszystkim Eucharystia to jedna z ważniejszych wartości w kościele. Osoby wierzące twierdzą, iż to najważniejsza ofiara składana Bogu. Aby w pełni w niej uczestniczyć warto poznać i zrozumieć przebieg mszy świętej krok po kroku. Msza święta podzielona jest na części, ale i tak stanowi ona niepodzielny jeden akt kultu. Sens uczestnictwa pojawia się nie z chwilą samego uczestnictwa fizycznego we mszy, ale z chwilą zrozumienia liturgii, współdziałania z kapelanem i innymi wiernymi, przy czynnym udziale w przebiegu mszy. Wielu księży twierdzi, iż ważna jest także wiedza, kiedy milczeć w kościele, a kiedy śpiewać. Przebieg mszy świętej jest następujący: pierwsza część ma charakter przygotowania i wprowadzenia do mszy, pozdrowienia wiernych i przeprowadzenia aktu pokuty, druga cześć to czytanie pisma świętego i czas refleksji nad słowem Bożym i wskazaniami wynikającymi z Biblii, część trzecia to przygotowanie darów, modlitwa i obrzędy Komunii Świętej; kapłan spełnia wtedy wszystko to, co Jezus nakazał czynić na swoją pamiątkę, część czwarta to zakończenie mszy świętej i błogosławieństwo. Przebieg mszy świętej obejmuje wiele elementów: czytania, modlitwy, obrzędy, znaki, pozdrowienia, aklamację (czyli aprobatę i współudział). Z jakich części składa się msza święta? Każda msza święta składa się z czterech części. Aby w pełni w niej uczestniczyć należy znać i rozumieć gesty i symbole w niej zawarte. W ceremonii mszy kryje się cała wiedza teologiczna i katolickie dogmaty. Poszczególne części mszy świętej krok po kroku to: obrzędy wstępne: wejście kapłana ze śpiewem, pozdrowienie ołtarza i wiernych, akt pokuty z wyznaniem grzechów, kyrie eleison odmawiane jako „panie zmiłuj się nad nami”, gloria in excelsis deo jako hymn pochwalny „Chwała na wysokości”, zaproszenie do modlitwy (tzw. kolekta; liturgia słowa: czytanie biblijne ze Starego Testamentu lub Dziejów Apostolskich, sekwencja czyli hymn, który pojawia się tylko na określonych mszach, czytanie Ewangelii, kazanie lub homilia (która dotyczy czytań liturgicznych), wyznanie wiary, modlitwa wiernych nazywana modlitwą powszechną; liturgia Eucharystyczna (Ofiary): przygotowanie darów ofiarnych, modlitwa eucharystyczna, dzięki której chleb i wino zamieniają się w krew i ciało Chrystusa, obrzędy komunijne, wspólna modlitwa po komunii świętej; obrzędy końcowe: ogłoszenia duszpasterskie, pozdrowienie wiernych, błogosławieństwo i odesłanie wiernych. Każda msza święta w zależności od intencji i sytuacji (pogrzeb, ślub czy odpust) może zawierać inne dodatkowe elementy. Szczególnym rodzajem są msze dla dzieci. Czytanie ewangelii i kazania skierowane są do najmłodszych, aby mogli aktywnie uczestniczyć w nabożeństwie. Jolanta Woźniak Czytaj: Obrzędy mszy świętej – od wstępnych do zakończenia Obrzędy religijne. Zwyczaje i tradycje ludowe w Polsce Święta nakazane w kościele katolickim w Polsce. Jakie? Bibliografia G. Duszyński „Obrzędy mszy świętej wg rytu rzymskiego posoborowego i trydenckiego”, Msza Święta-Rozumieć, 2009 r., Ks. F. Kozel „Msza Święta, jej znaczenie, korzyści, obrzędy i sposoby słuchania”, wydawnictwo Te Deum”, 1998 r., Dominikanie „Obrzędy Maszy Świętej”, S. Leonia Niepokalanka „Czym jest msza święta dla dusz naszych?”, Kraków 2017. Oceń artykuł (liczba ocen 13) Dziękujemy za przeczytanie naszego artykułu do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami na temat zdrowia i zdrowego stylu życia, zapraszamy na nasz portal ponownie!
Pierwsze przykazanie kościelne, przed korektą wprowadzoną do Katechizmu przez Kongregację Nauki Wiary, brzmiało: „W niedziele i święta we mszy świętej nabożnie uczestniczyć”. Co oznacza „nabożne uczestnictwo” we mszy świętej? Jak rozumie te słowa ksiądz, a jak świecki? KS. MIECZYSŁAW TUREK: Uczestniczyć to nie tylko słuchać, być obecnym, ale brać czynny udział i... składać Pana Jezusa w ofierze. Pan Jezus się składa w ofierze, ale ja też Go składam. Ważne przy tym, że nie jestem sam, lecz pozostaję zjednoczony z innymi wiernymi, a nawet z całym Kościołem, ponieważ msza święta nie jest własnością jakiejś grupy obecnej w danym miejscu i czasie: ona stanowi dobro całego Kościoła, coś, przez co on się realizuje. Nabożne uczestnictwo to po prostu uczestnictwo z wiarą i świadomością. Nic więcej nie jest potrzebne. WOJCIECH BONOWICZ: A ja mam problem ze słowem „nabożnie”. Rozumiem, że bierze się on z pewnej archaiczności wyrażenia... To problem chyba bardziej powszechny, skoro nowa wersja przykazania mówi: „W niedziele i święta, i inne nakazane dni świąteczne, wierni są zobowiązani uczestniczyć we mszy świętej i powstrzymać się od prac służebnych”. KS. MIECZYSŁAW TUREK: To ujęcie prawnicze. WOJCIECH BONOWICZ: Dla mnie nabożne uczestnictwo to przede wszystkim świadomość więzi z Jezusem i innymi ludźmi. Największy problem z przeżywaniem mszy — mówię o sobie i o moich rówieśnikach — polega na braku poczucia więzi z innymi obecnymi w kościele oraz z kapłanem, który sprawuje Eucharystię. Istnieje poczucie izolacji. Ktoś się nawet posunął do takiego porównania, że ołtarz i zgromadzony lud dzieli nieraz jakby szyba: nie ma wymiany, nie ma wspólnoty. W konsekwencji słabnie też poczucie więzi z Tym, który nas tam gromadzi. KS. JERZY RAŹNY: Spróbuję ująć rzecz od strony praktycznej. Nieobecność słowa „nabożny” w nowej formule przykazania kościelnego odpowiada przeciętnej rzeczywistości. Na przykład w parafii wiejskiej podstawowym problemem jest to, że ludzie znajdują się na zewnątrz świątyni i często nie sposób zaprosić ich do środka. Zadawałem sobie nieraz pytanie, czy takie uczestnictwo może być nabożne. Czasem mi się wydawało, że spokojnie mogą sobie zostać na zewnątrz, pośród natury, wśród drzew. Ale z drugiej strony kościółek jest pusty, a ci ludzie tam rozmawiają... Nie umiem odnaleźć w tym nabożności. WOJCIECH BONOWICZ: Mam trochę inne zdanie. Uważam, że decyduje wewnętrzne nastawienie człowieka. Ludziom wydaje się, że msza, w której uczestniczyli w sposób niedoskonały, nieuważnie, jest zmarnowana. I ona w jakimś sensie jest zmarnowana, bo pewne treści do nich nie dotarły. Równocześnie jednak mam poczucie, że jeśli nawet jest źle z tym uczestnictwem - kazanie mnie uśpiło, sąsiad mnie rozprasza, moje dzieci rozrabiają i muszę się nimi zajmować itp. — to już fakt, że byłem na mszy obecny na tyle, na ile mogłem, jest czymś dobrym. I patrząc po tych ludziach, którzy stoją poza obrębem kościoła (bo w mojej parafii jest dokładnie jak w wiejskim kościółku: spacerniak, mnóstwo wózków, wierni, którzy stoją oparci o kiosk przyparafialny), myślę, że oni wszyscy jednak jakoś są tą mszą objęci. Pamiętam, jak pewien młody ksiądz powiedział w homilii podczas sumy, że „wszyscy, którzy stoją na zewnątrz kościoła, to poganie”. A moja żona akurat stała na zewnątrz z wózkiem, bo nie chciała przeszkadzać innym... KS. JAN ABRAHAMOWICZ: Można by sobie postawić pytanie, komu tak naprawdę potrzebna jest msza święta. Przecież Panu Bogu ona niczego nie doda ani Go nie udoskonali... Msza to spotkanie zorganizowane ze względu na nas. I to my z niej korzystamy. WOJCIECH BONOWICZ: Według moich obserwacji momentem kluczowym, kiedy wiele osób wyłącza się z liturgii, jest homilia. Wtedy na przykład, nie wcześniej, zaczynają się rozmowy młodzieży. KS. JAN ABRAHAMOWICZ: Ja znam akurat takich, którzy przychodzą na kazanie, a po jego zakończeniu wychodzą ostentacyjnie z kościoła. Bywa też tak, że jeśli nie trafią na swojego ulubionego księdza, to owo „w tył zwrot” odbywa się już na początku. Ale chciałbym zapytać o coś innego: czy nasza rozmowa nie świadczy jednak o tęsknocie za pojęciem nabożności, które znikło z nowej wersji przykazania? Powstaje pytanie, co zrobić, żeby było nabożnie, czyli jak zaangażować całego człowieka w przeżywanie tego misterium, jakim jest msza święta. Widzimy, jak niedoskonałe jest to uczestnictwo i jak niewiele możemy zrobić sami. Kościół to wspólnota, w której i duszpasterz, i wierny musi odnaleźć swoje miejsce. Myślę, że w uświadomieniu sobie własnego miejsca w Kościele, tego, że jestem jego cząstką, że go współtworzę, byłoby rozwiązanie niepokojącego nas problemu. BARBARA CHUDZIKIEWICZ: Pamiętam Kościół sprzed wojny. Inny Kościół, w którym bardzo brakowało wspólnoty wiernych i kapłanów. Również potoczna pobożność była dosyć powierzchowna. Oczywiście, w niedzielę się do kościoła chodziło, ale to był bardziej obowiązek niż świadome uczestnictwo. Istniała poza tym bariera w postaci łaciny. Tylko nieliczni mieli mszaliki, w których po jednej stronie był tekst łaciński, a po drugiej tłumaczenie polskie. KS. MIECZYSŁAW TUREK: Ja bardzo lubiłem łacinę. Ksiądz wytłumaczył nam, że to jest wyraz łączności z całym Kościołem, że wszędzie, na całym świecie, msza święta wygląda tak samo. W tym było coś wielkiego. Z nabożnością był natomiast inny problem. Kiedy uczęszczałem do pierwszej klasie szkoły podstawowej, chodziliśmy ze szkołą do franciszkanów i pewnego razu stanąłem akurat przy gotyckiej tablicy, na której był rycerz. Bardzo mi się podobał, więc go ciągle dotykałem i uważałem, że wszystko jest w porządku: byłem w kościele, widziałem tego rycerza, który też był w kościele, byliśmy tam więc razem... KS. JAN ABRAHAMOWICZ: Było pobożnie... KS. MIECZYSŁAW TUREK: Tak, pewnie, że tak. Ale nauczycielka przyszła potem do mojej matki i powiedziała, że byłem bardzo niegrzeczny i w ogóle nie uważałem na mszy świętej... KS. JERZY RAŹNY: Myślę, że są dwie drogi dochodzenia do wiary czy do głębokiego uczestnictwa we mszy świętej. Jedna prowadzi przez dom rodzinny, i ci, którzy ją przeszli, znają mszę świętą. Ale istnieje też inna droga: kiedy człowiek w pewnym momencie życia świadomie wchodzi do Kościoła. Te drogi się różnią, co czasem uwidacznia się w sposobie uczestnictwa poszczególnych osób w liturgii. Istnieje pobożność „tradycyjna”, jest też jednak pobożność pogłębiona i uświadomiona. Ale jedna nie wyklucza drugiej. To tak jak z wiedzą i mądrością. Jedną się zdobywa, druga jest dana. Pierwsza oparta o własną refleksję i przemyślenia, druga związana z kulturą i środowiskiem, z którego się wyrosło. Pierwsza często chwiejna i słaba, druga pewna siebie i czasem uparta. Czy można je wartościować? Chyba nie. Ważnym pozostaje jedynie pytanie, czy dążą i prowadzą do Prawdy. Problem nudy Dlaczego ludzie w kościele się nudzą? BARBARA CHUDZIKIEWICZ: Kiedy w dużym kościele stoi się z tyłu i nic nie widzi, to jaki może być udział w najważniejszych momentach Eucharystii? Na nudę nie ma miejsca podczas kameralnych mszy w małych świątyniach. Pielgrzymki Papieża pokazały, że i msze z udziałem milionów nie muszą być nudne. MARIA TARNOWSKA: Ale czy nuda nie łączy się, z reguły, z brakiem zrozumienia tego, co się dzieje przy ołtarzu? Kiedy obserwuje się ludzi w kościele, ma się wrażenie, że oni wykonują rozmaite gesty, wstają, siadają, przychodzą, wychodzą, ale tak naprawdę nie wiedzą, w czym uczestniczą. Mam niewierzącą przyjaciółkę, z którą kiedyś znalazłyśmy się razem w kościele i ona oczywiście nie wiedziała, co należy robić. Patrzyła na mnie, kiedy wstać, kiedy usiąść itd. Gdyby mnie jednak zapytała o objaśnienie, czym jest msza, co ksiądz robi, co znaczą te szaty, gesty, miałabym z tym duże trudności, mimo że jestem od dziecka wychowana w Kościele. KS. JERZY RAŹNY: W Brazylii używaliśmy biuletynów z tekstami czytań, króciutkim komentarzem, jakąś pieśnią do śpiewania. KS. MIECZYSŁAW TUREK: Kiedy miałem szesnaście-siedemnaście lat, w ogóle nie potrafiłem się modlić. I wtedy wpadłem na pomysł, że zamiast modlitwy, która i tak mi nie wychodzi, będę codziennie chodził na mszę świętą. I będę myślał o jednym: że za mnie modli się Pan Jezus. Ja nie potrafię się modlić, ale Pan Jezus się za mnie modli, a moja obecność w kościele będzie właśnie prośbą, żeby On za mnie się modlił. I to mi wówczas wystarczało. To niesłychanie istotne, żeby wiedzieć, że Pan Jezus jest ważniejszy niż ja i że przez mszę świętą kontaktuję się z samym Chrystusem. A w przełamywaniu nudy może pomóc wiele pięknych rzeczy. Ja na przykład jestem zwolennikiem starych pieśni kościelnych, a nie tych współczesnych piosneczek, które z rzadka bywają ładne, a często są nijakie albo całkiem słabe. Msza święta to misterium, tajemnica, której nie da się do końca zgłębić, a z drugiej strony to rodzaj dramatu pełnego symboli, które dają do myślenia. Czy zatem wtajemniczenie w liturgię jest możliwe i konieczne? Jak należałoby to robić? KS. JERZY RAŹNY: Wagę wtajemniczenia w liturgię uświadomiłem sobie w pełni dopiero na misjach w Brazylii. Tu, w Polsce, pewne znaki były tak oczywiste, że się nad nimi nie zastanawiałem. Na przykład chrzcielnica czy paschał. Wydawały się mało istotną otoczką. A tam, wprowadzając ludzi w mszę świętą, pojąłem potrzebę rozumienia i przeżywania tych znaków. Wtedy uczestnictwo w liturgii jest pełniejsze. Dawniej uczono u nas tego na katechezie. Również cały ruch oazowy, który przyciągnął młodzież do Kościoła, to ruch liturgiczny. Oaza to nic innego jak liturgia. W tym przypadku najlepiej widać, jak bardzo wtajemniczenie w liturgię - rozumienie tekstów, gestów, znaków - jest konieczne, żeby człowiek mógł się rozwijać w wierze. WOJCIECH BONOWICZ: Dla mnie istotne jest pytanie, co się rozumie przez wtajemniczenie. Wprowadzająca katecheza powinna zostawić miejsce dla tajemnicy. Ludzie często rozumieją wtajemniczenie jako rozjaśnienie wszystkiego - to nieporozumienie. Sam miałem wielki problem z tym, żeby poczuć w końcu tajemniczość, niezwykłość mszy świętej. BARBARA CHUDZIKIEWICZ: Doświadczyłam w życiu długiego okresu utraty kontaktu z Kościołem; powrót dokonał się za pośrednictwem liturgii dominikanów, która wywarła na mnie tak duże wrażenie, iż pozwoliło mi ono pójść dalej. Może dobrze byłoby uzupełnić postawione pytanie: jaka właściwie, według Państwa, powinna być kolejność wtajemniczenia w mszę świętą — czy lepiej najpierw tłumaczyć ludziom, co się będzie działo, a potem ich prowadzić na obrzędy, czy może najpierw dać zobaczyć, a potem objaśnić, co zobaczyli? KS. MIECZYSŁAW TUREK: Merton w swojej autobiografii podaje, że pewnego razu, jako człowiek jeszcze zupełnie niewierzący, zamiast pójść na spacer, poszedł... na mszę świętą. Doznał szoku, iż w XX wieku dzieją się takie rzeczy — ten dziwacznie ubrany ksiądz wykonujący niezrozumiałe gesty... Był skonsternowany, ale zwrócił uwagę na dziewczynę, która się modliła. Ta jej modlitwa zrobiła na nim wielkie wrażenie, była dla niego katechezą. KS. JAN ABRAHAMOWICZ: Czyli zaczynamy od przykładu, od doświadczenia, od porządnej celebracji liturgii. Dopiero potem możemy zaryzykować jakąś formę jej objaśnienia. BARBARA CHUDZIKIEWICZ: Pamiętam, że w czasie stanu wojennego, kiedy dopiero na nowo odkrywałam wiarę, byłam już zafascynowana liturgią, lecz tajemnica Eucharystii pozostawała dla mnie całkowicie zamknięta. I oto kiedyś, podczas jednego ze spotkań dla twórców kultury, ksiądz Stanisław Musiał tej niewielkiej grupie dorosłych ludzi — bardzo jeszcze „zielonych” w sprawach wiary — prostymi słowami opowiedział o związkach Eucharystii z żydowską Paschą. Bardzo podziałał na moją wyobraźnię fakt, że pierwsza msza święta w Wieczerniku odbywała się w takiej właśnie żydowskiej formie. Kiedy dzisiaj patrzę na ołtarz, to świadomość tego, co się dzieje, świadomość obecności Pana Jezusa, zawdzięczam tamtemu opowiadaniu. Dlatego wydaje mi się, że wprowadzanie w liturgię powinno być dokonywane w sposób prosty i oddziałujący na wyobraźnię. MARIA TARNOWSKA: Przed kilku laty ojcowie dominikanie urządzili rekolekcje, które polegały na objaśnianiu mszy świętej. To było bardzo pożyteczne. KS. JERZY RAŹNY: Też myślę, że powinniśmy objaśniać ludziom, dlaczego i kiedy się wstaje, kiedy się klęka. Objaśniać zupełnie proste, wydawałoby się, banalne sprawy. KS. MIECZYSŁAW TUREK: A mnie drażni zbyt częsty komentarz w czasie mszy świętej. Zwłaszcza w Wielkim Tygodniu jest zwyczaj szczegółowego objaśniania: teraz ksiądz będzie robił to, a teraz tamto. Po co? Przecież ludzie co roku uczestniczą w tych obrzędach. Dziecko w kościele - miara prawdy A co z dziećmi? KS. JERZY RAŹNY: Znowu odwołam się do praktyki. W Bielsku jest nowy kościół, w którym dla dzieci zrobiono przeszkloną kaplicę z zabawkami, żeby rodzice mogli mieć je na oku, normalnie uczestnicząc we mszy... Początkowo myślałem, że to świetny pomysł i rozwiązanie problemu. Ale pytani przeze mnie znajomi twierdzą, że to nie jest dobre, bo dzieci potem z mszy świętej niczego nie rozumieją. U nas, w Łopusznej, dzieciaki siedzą przy ołtarzu i jest w tej ich obecności jakieś piękno. MARIA TARNOWSKA: Krakowscy dominikanie na niedzielnej mszy świętej o dwunastej pierwszą część liturgii prowadzą osobno z dziećmi w kapitularzu. Dzieci są tam w jakiś sposób wprowadzane w liturgię Słowa, po czym z darami ofiarnymi przychodzą do kościoła na dalszy ciąg mszy świętej. WOJCIECH BONOWICZ: Na przykładzie moich dzieci widzę, jak trudny problem stwarza to, że symbolikę istniejącą w liturgii wykorzystuje się we współczesnej kulturze do zupełnie innych celów. Te chóry poprzebierane za zakonników, wędrujących i śpiewających odpowiednio zaaranżowane piosenki rockowe... Ornat, świeca, krzyż zaczynają znaczyć co innego, bo stały się rekwizytami, po które sięga się na przykład w horrorach. Wiele symboli występujących w kościele stanowi część kultury masowej. Dziecko ma bardzo duży problem z oczyszczeniem ich z tych dodatkowych znaczeń i poskładaniem w całość. KS. JAN ABRAHAMOWICZ: Wśród tych symboli jest taki, do którego już zdążyliśmy się przyzwyczaić - symbol ołtarza soborowego. Niemniej, kiedy w 1997 roku zacząłem proboszczowanie w kościele Świętego Krzyża w Krakowie, stanąłem przy ołtarzu przedsoborowym i wszystko działo się plecami do ludu. Byli tacy, którzy pytali mnie, co to za kościół, czy przypadkiem nie jesteśmy lefebrystami. Ale nie z powodu tych pytań odczuwałem potrzebę nowego ołtarza, tylko dlatego, że dzieci bardzo słabo uczestniczyły we mszy świętej. Odwróciliśmy ołtarz i sytuacja radykalnie się zmieniła. WOJCIECH BONOWICZ: Cieszę się, że w naszej rozmowie pojawił się wątek dziecięcy, bo wydaje mi się, że dzieci to taka miara prawdy w Kościele. One są jedynymi osobami, które zawsze mówią prawdę. Dopiero jak dorastają, to uczą się od nas nie mówić tego, co myślą... Podczas spotkań z księżmi często opowiadam anegdotę o dziewczynce, która po mszy dla dzieci przyszła do zakrystii, podeszła do księdza i zapytała: „Dlaczego ksiądz nie ucieszył się dzisiaj, że przyszliśmy?” Otóż dzieci miewają wrażenie - i myślę, że my, dorośli, też je mamy, tylko to kryjemy — że księdzu przeszkadzają. Najgorsze, co może się wydarzyć w kościele, to mieć poczucie, że jest się zawadą, że właściwie msza mogłaby się odbyć bez nas. Strasznie trudno z tym potem walczyć, to się jakoś odkłada w człowieku. Przykładem najbardziej jaskrawym może być przepędzanie mniejszych dzieci w momencie udzielania Komunii świętej. Dzieci, które siedzą na stopniach ołtarza, są nieraz stamtąd wypędzane w sposób dość gwałtowny. Potem jako ojciec mam ogromną trudność z przekonaniem dzieci, że to ważne, aby były blisko. Budowanie wspólnoty KS. MIECZYSŁAW TUREK: Dzieci są potrzebne w kościele. Więcej, podczas liturgii powinna istnieć wspólnota wszystkich. Od wielu lat pracuję w kościele akademickim i trochę mi się nie podoba, że są msze „akademickie” i inne. To niedobrze, że wyodrębnia się msze święte dla „mądrzejszych”. Ktoś, kto po studiach wyjedzie z Krakowa, będzie chodził na te „inne” msze święte i... będzie się uważał za pokrzywdzonego. Ksiądz biskup Pietraszko uważał zawsze, że choć na danej mszy (w tym przypadku akademickiej) powinni być i skorzystać z niej przede wszystkim studenci, to jednak msza jest dla wszystkich, absolutnie dla wszystkich. To ważniejsze niż jakiś podział kastowy. Podobnie jest z mszami tylko dla dzieci albo tylko dla starszych. MARIA TARNOWSKA: Jeżeli w czasie mszy świętej mamy stanowić wspólnotę, i to wspólnotę miłości, powinniśmy to jakoś zamanifestować. Tymczasem przychodzę do kościoła, ktoś siedzi w ławce, pochylam się i pytam z uśmiechem, czy mogłabym się przysiąść — a tu niechętne spojrzenie, ledwie się taka osoba odsunie. I potem znak pokoju - jakaś nienaturalna mina, zdawkowe skinięcie głową zamiast podania ręki - to już jest rozpacz. KS. JERZY RAŹNY: Kiedy pracowałem w Brazylii, znak pokoju - mówię to, oczywiście półżartem - wydawał mi się czasem najważniejszym gestem w liturgii. Gdy ksiądz mówi: „Przekażcie sobie znak pokoju”, oni śpiewają jakąś radosną pieśń, podchodzą do siebie i z wielką serdecznością przekazują ten znak. KS. JAN ABRAHAMOWICZ: Święty Justyn, opowiadając w roku 150 o celebracji liturgii, pisze, że moment udzielenia sobie pocałunku pokoju poprzedzał sprawowanie Eucharystii — pojednajmy się, a potem sprawujmy ją razem. Jak jeszcze budować wzajemną życzliwość, która powinna przenikać liturgię? KS. MIECZYSŁAW TUREK: W kościołach protestanckich w Niemczech każdego wita żona pastora, wskazuje miejsce, wszyscy się znają, wszyscy ze sobą rozmawiają. Podobna atmosfera panuje w Ameryce w kościołach katolickich. Proboszcz wychodzi do ludzi po mszy świętej i rozmawia z nimi. Wtedy załatwiają różne sprawy, na przykład rozważają, czy ktoś z parafian nie potrzebuje pomocy, i natychmiast taką pomoc organizują. U nas tego nie ma. Jest izolacja, ludzie - nawet sąsiedzi - często zupełnie się nie znają. KS. JERZY RAŹNY: Znów się odwołam do przykładu brazylijskiego. Tam jest zwyczaj, że raz w miesiącu każdy przynosi do kościoła rozmaite wiktuały: kilo cukru, fasolę itp., i na ofiarowanie składa do specjalnych koszy. A potem to się rozdaje biednym. KAROL TARNOWSKI: Spotkania bezpośrednio po mszy świętej to bardzo dobry zwyczaj. Czemu tego nie wprowadzić także u nas? KS. JERZY RAŹNY: Jest taki model spotkań po mszy w salce parafialnej. Ludzie mogą wtedy pobyć ze sobą i z księdzem. Mogą też na przykład powiedzieć, co myślą o kazaniu... W Brazylii rzeczywiście trzeba było się z wiernymi porządnie pożegnać. Potem w Polsce trudno mi się było przyzwyczaić, bo chciałem po mszy świętej wyjść, jeszcze z kimś pogadać, a tu już nikogo nie było. Księża i świeccy Kto właściwie odprawia mszę świętą? Potocznie uważa się, że czyni to jedynie ksiądz... WOJCIECH BONOWICZ: ...i organista. Doświadczenie pokazuje, że głos organów bywa tak potężny, iż (patrzę znów z perspektywy dziecka) nie ma powodu, by odpowiadać samemu... KS. JERZY RAŹNY: Myślę, że wszystko jest na swoim miejscu wtedy, kiedy i ksiądz, i świeccy rozumieją jedno: że to sam Jezus Chrystus ofiarowuje się Ojcu we mszy świętej, a każdy z nas po prostu spełnia swoją funkcję, ksiądz akurat sakramentalną, bo wypowiada słowa Chrystusa. Jeśli ksiądz to rozumie i ludzie rozumieją, wszystko jest na swoim miejscu, a jeśli nie, to zawsze będzie jakiś konflikt, ktoś będzie z góry patrzył na innych. KS. JAN ABRAHAMOWICZ: Chciałbym zaprotestować przeciwko widzeniu księdza jako tego „z drugiej strony ołtarza”. My jesteśmy „z ludu wzięci” i w imieniu tego ludu stanęliśmy za ołtarzem, bo posiadamy do tego stosowne uprawnienia. Nie jesteśmy nikim „ponad”, jesteśmy razem z tym ludem, choć inaczej. Ale msza jest jedna i razem w niej uczestniczymy. KS. JERZY RAŹNY: Duchowni rzeczywiście nie zostawiają zbyt wiele miejsca świeckim, ale jednocześnie pojawia się lęk przed zaangażowaniem się w liturgię ze strony dorosłych, bo z młodzieżą i dziećmi jest troszkę łatwiej. Ile ja się nieraz muszę napocić, żeby kogoś namówić do czytania lekcji, żeby on również dał przykład innym... KAROL TARNOWSKI: To pewnie skutki wieloletnich zaniedbań w tej dziedzinie, kompletnego braku wprowadzenia w ducha Vaticanum II, bo przecież została wprowadzona jedynie litera Soboru (powiedziałbym nawet: niektóre litery). Wracając do tego, o czym mówił Wojciech Bonowicz: w kościele najczęstszym uczuciem jest uczucie wzajemnej obojętności. Rzeczywiście, ksiądz przy ołtarzu często zachowuje się tak, jakby odprawiał „sobie”. Na tym tle dostrzega się, oczywiście, wyjątki. W Krakowie jednym z takich wyjątków jest o. Jan Andrzej Kłoczowski. Tworzenie wspólnoty to coś tak rzadkiego, że to się zapamiętuje. Widzę tu ogromną różnicę między liturgią w Polsce a liturgią, na przykład, we Francji. Tam świeccy są jakoś wprowadzani w liturgię, uczestniczą w niej, istnieje wspólnota, powiedziałbym, strukturalna. U nas to ciągle należy do rzadkości. Myślę, że ten moment uczestnictwa jest fundamentalny i trzeba pomyśleć o tym, żeby jakoś świeckich wciągać, choćby przez rozdawanie Komunii świętej. To rzecz bardzo zobowiązująca i dająca poczucie, że lud Boży to nie jakaś fikcja teologiczna, ale że to sformułowanie rzeczywiście przekłada się na pewną codzienność liturgiczną. WOJCIECH BONOWICZ: Ksiądz Turek powiedział, że we mszy świętej to Pan Jezus jest ważny, a nie ja. To bardzo dobra postawa, ale z drugiej strony trzeba mieć także poczucie, że i ja jestem bardzo ważny, że beze mnie msza byłaby inna. Myślę, że to jest podstawowy powód, dla którego i dziecko, i w ogóle każdy powinien iść na mszę. Bo beze mnie ta liturgia byłaby uboższa. KS. JAN ABRAHAMOWICZ: Zwłaszcza że Pan Jezus powiedział: „Gdzie dwaj albo trzej są zgromadzeni w imię moje, tam Ja jestem pośród nich”. Nie odnosimy się do Jezusa abstrakcyjnego, do jakiegoś wyobrażenia Boga, tylko do Boga faktycznie obecnego w tej wspólnocie, którą współtworzymy. Myślę, że o tym elemencie zapominamy, jesteśmy w stanie uznać obecność Bożą w Najświętszym Sakramencie, podchodzimy z pietyzmem do Komunii świętej, natomiast inne formy obecności Pana Jezusa, o których mówi Sobór, pozostają przez nas nie zauważone. Eucharystia i codzienność Soborowa Konstytucja o liturgii nazywa mszę „źródłem i szczytem” działalności Kościoła. Jak to „źródło i szczyt” odzwierciedla się w Państwa życiu? WOJCIECH BONOWICZ: Doszliśmy do takiego wątku, który w moim osobistym doświadczeniu jest dość istotny. Otóż ja w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że msza święta jest oderwana od mojego życia religijnego. Stanowi jakby osobny byt, istnieje jakiś rytuał niedzieli, natomiast moje życie religijne, moje lektury itd. układają się według zupełnie innego porządku — msza nie jest wcale ich „źródłem i szczytem”, tylko jest czymś „obok”. Myślę, że to dosyć powszechne doświadczenie. Kiedy czytałem piękny fragment ze świętego Justyna, do którego już nawiązywał ksiądz Abrahamowicz, uderzyło mnie zdanie, że po mszy zanosiło się Komunię świętą nieobecnym, szło się z nią do domów. Czyli wtedy bezpośrednio coś się z tej mszy wynosiło. BARBARA CHUDZIKIEWICZ: Było się żywą monstrancją. KS. JAN ABRAHAMOWICZ: Dopiero w takim momencie wszystko się zaczyna: z Eucharystią i z tym, cośmy na niej zyskali, mamy wrócić w nasze życie, nasze obowiązki, w naszą codzienność. Ale co można zrobić, żeby msza była „źródłem i szczytem”, żeby ona rzeczywiście była związana z naszym życiem? KS. JERZY RAŹNY: W praktyce jest tak, że ludzie, którzy głębiej wchodzą w mszę świętą, mają pragnienie, czy też potrzebę, uczestniczenia w niej także w dzień powszedni. Jak zaczynają żyć mszą, to chcą na niej być codziennie. Chociaż życie tego nie ułatwia, no bo jest praca, nie ma czasu... KAROL TARNOWSKI: W tym przyzwyczajaniu do codziennej mszy świętej ogromną rolę odgrywają ruchy kościelne, na przykład ruch charyzmatyczny czy neokatechumenalny. Gdy przez pewien czas uczestniczyłem w ruchu charyzmatycznym, było dla nas rzeczą oczywistą, że się codziennie idzie na mszę. I nie wynikało to wcale z rutyny, tylko z autentycznej potrzeby. Co nam przeszkadza Teraz pytanie do Księży: co jest denerwującego w postawie świeckich uczestników liturgii? Co przeszkadza lub jest może czasem źródłem frustracji? KS. MIECZYSŁAW TUREK: Mnie nic nie denerwuje. Nic. Nawet jak źle uczestniczą, to myślę sobie: no, biedni są, co robić. Natomiast na ogół widzę właśnie zainteresowanie ludzi. To można poznać po twarzach. KS. JERZY RAŹNY: Istnieje problem, już zresztą wspomniany, organów i śpiewu. W niektórych naszych kościołach nie ma dobrych warunków do modlitwy i do śpiewania. To częsty mankament naszej liturgii. KS. MIECZYSŁAW TUREK: Ja bym powiedział: mankament krakowskiej inteligencji. Fatalnie śpiewają. No bo gdzie i kiedy mieli śpiewać? Przy książce? W domu się dziś nie śpiewa. KS. JAN ABRAHAMOWICZ: Proszę Księdza, znam bardzo wielu inteligentów dobrze śpiewających. Natomiast chciałem wyrazić nie tyle krytykę, ile troskę, czy nawet pewne zdziwienie, z powodu tych uczestników Eucharystii, którzy się na nią notorycznie spóźniają. Myślę sobie: człowieku, gdybyś szedł do pociągu, to ten pociąg by po prostu odjechał. A tu jest Ktoś o wiele ważniejszy niż pociąg: Jezus Chrystus. Dla Niego nie masz czasu? Tego nie mogę zrozumieć. KS. JERZY RAŹNY: Wspomnę jeszcze o sprawie zupełnie prozaicznej: pewnego razu zobaczyłem ludzi chcących wejść do kościoła dosłownie w kostiumach kąpielowych, ponieważ kościółek stoi nad Dunajcem i oni właśnie wyszli z kajaków. Powiedziałem, że przepraszam, ale nie mogę na to pozwolić, co wywołało zdziwienie. Ten brak wyczucia sacrum, brak respektu dla odświętnego charakteru tego miejsca zaczyna mnie niepokoić. Jak temu zaradzić w taki sposób, żeby jednocześnie nikogo nie urazić? Myślę, że zamiast pouczać, jak nie należy się ubierać, trzeba by właśnie tłumaczyć, czym jest msza święta - kto to zrozumie, będzie wiedział, że należy włożyć koszulę, a nie podkoszulek. Czy dla księdza sprawującego liturgię nie jest przykre, że w kościele pełnym ludzi musi wszystko przy ołtarzu robić sam? Sam czyta, sam sobie nalewa wino do kielicha... KS. JERZY RAŹNY: Tak nie jest, przynajmniej w Łopusznej. W mieście tak bywa często. WOJCIECH BONOWICZ: Dla kontrastu przytoczę budujący przykład z mojej parafii - znałem mężczyznę, który zawsze, ilekroć nie było przy ołtarzu ministranta, szedł do zakrystii, wkładał komżę i służył do mszy. Ja chyba nie zdobyłbym się na to, chociaż byłem przez dłuższy czas ministrantem. Tamten człowiek był tak zaangażowany w życie parafii, iż traktował jako oczywistość, że się idzie i służy. KS. JERZY RAŹNY: Czasem, rzecz jasna, trzeba ludzi jakoś zachęcić. Dzisiaj rano w czasie mszy świętej nie miał kto przeczytać lekcji, więc poprosiłem młodą osobę i chętnie to zrobiła. Najtrudniej jest pierwszy raz kogoś tak zaangażować, potem to się staje nawykiem. Trzeba po prostu podejść, powiedzieć: czy możesz przeczytać, bo nie ma kto, bardzo proszę... WOJCIECH BONOWICZ: Myślę, że byłoby wskazane takie stopniowe przyzwyczajanie ludzi przy różnych okazjach. Na przykład w czasie mszy z okazji chrztu lekcje mógłby przeczytać ktoś z rodziców chrzestnych. W czasie ślubu mógłby czytać ktoś z rodziny czy przyjaciół państwa młodych. To byłby dobry pierwszy krok. A co w zachowaniu księdza sprawującego liturgię nie podoba się świeckim? WOJCIECH BONOWICZ: Ilekroć rozmawiamy o tym podczas spotkań z księżmi, zawsze poruszam skandaliczną, moim zdaniem, kwestię upominania wiernych w trakcie rozdzielania Komunii świętej. Jest czymś okropnym powiązanie momentu podania hostii z uwagami typu: „No, jak stoisz?”, „Przesuń się”, „Idziesz jak głupi”. Kto wie, być może u korzeni unikania przez niejednego człowieka spowiedzi i Komunii świętej leżą urazy z dzieciństwa powstałe właśnie na tym tle? MARIA TARNOWSKA: Skoro mówimy o Komunii świętej, to przypomnę dyskusję na temat sposobu jej udzielania: do ust czy na rękę? Dla mnie jest rzeczą okropną, kiedy ksiądz podaje mi Komunię szybko, brutalnie, niecierpliwie, niemalże wpychając komunikant do ust. Jestem absolutnie za rozdawaniem Komunii na rękę. Mówi się wprawdzie o możliwości profanacji, ale sama widziałam uroczystość Pierwszej Komunii, w czasie której chłopcy wyjmowali komunikanty z buzi i bawili się nimi. Księża wzdragają się podać hostię wiernemu na rękę, a nikt nam przecież nie zagląda do serca, którym chyba bardziej Pana Boga obrażamy niż tą naszą ręką. WOJCIECH BONOWICZ: Za niecierpliwością w udzielaniu Komunii kryje się, moim zdaniem, niechęć, może nawet nieuświadamiana pogarda dla ludzi. Myślę, że ludzie są w stanie księdzu wiele wybaczyć - i nudną homilię, i przydługie ogłoszenia, i to, że mówi niewyraźnie albo nieładnie śpiewa - jeśli czują, iż pod tym kryje się mimo wszystko radość z tego, że oto znów jesteśmy razem wokół ołtarza. Natomiast odczucie, że jestem dla księdza kimś gorszym, niepotrzebnym, mógłbym wyjść i nic by się nie stało - to coś naprawdę niezwykle raniącego. KS. MIECZYSŁAW TUREK: Ja nie dostrzegam pogardy u żadnego z księży, których znam. Przeciwnie, emanuje z nich życzliwość dla ludzi. WOJCIECH BONOWICZ: Może pogarda to za mocne słowo... Znam księży, którzy w indywidualnych kontaktach są „do rany przyłóż”, a potem wychodzą do ołtarza i zaczynają zachowywać się tak, jakby byli gdzieś „wyżej”, skąd już wiernych ledwie widać. Ja wiem, że msza jest dla księdza ogromnym przeżyciem (przypominam sobie świadectwo ks. Tischnera, jak wielkie wrażenie robił na nim moment, gdy wymawiał słowa: „To jest Ciało moje...”). Wierni nie powinni mieć jednak odczucia, że jest ona jakimś zamkniętym światem i że brakuje kładek, po których mogliby wejść w jej rzeczywistość ludzie świeccy. BARBARA CHUDZIKIEWICZ: Jest też bardzo istotne, żeby nie wprowadzać zamętu w podchodzeniu do Komunii świętej i odchodzeniu po niej od ołtarza. U nas panuje taki odruch stadny, że natychmiast podchodzą wszyscy, a ci, którzy już przyjęli Pana Jezusa, nie są w stanie przebić się do tyłu. Procesja likwiduje ten kłopot. KS. JERZY RAŹNY: Mój poprzednik na parafii w Łopusznej nauczył ludzi, że jest pewien porządek podchodzenia do Komunii, ławka za ławką. To bardzo praktyczne. KAROL TARNOWSKI: Poza rutynowym, pozbawionym wyrazu odprawianiem mszy świętej, przeszkadza nam jeszcze zbyt rzadkie zmienianie modlitw eucharystycznych, których jest duży wybór, wiele z nich jest naprawdę przepięknych, a wykorzystuje się je zbyt rzadko, i w dodatku odmawia w sposób mechaniczny. KS. JERZY RAŹNY: Można by chyba każdemu kapłanowi poradzić, żeby - jak w tej anegdocie o kardynale Wojtyle - zachodził niekiedy zupełnie prywatnie na mszę świętą do innego kościoła. Ja czasem jadę do Zakopanego, idę gdzieś na mszę jako zwyczajny wierny i wtedy nagle potrafię zauważyć coś nowego, czego nie mam możliwości doświadczyć na co dzień. BARBARA CHUDZIKIEWICZ: Chciałabym jeszcze upomnieć się o chwilę ciszy po homilii. Zwykle natychmiast odmawiane jest Credo. Myślę, że warto pozostawić chociaż parę minut ciszy na to, żeby sobie zdać sprawę, o czym ksiądz mówił. KS. JERZY RAŹNY: Liturgia przewiduje wówczas chwilę milczenia. Ja to czasem próbuję robić, ale widzę, że ludzie są wtedy skonsternowani - myślą, że czegoś musiałem zapomnieć... BARBARA CHUDZIKIEWICZ: O tym trzeba rozmawiać ze swoimi „owieczkami”. Po prostu rozmawiać. I oni to odbiorą jak najbardziej pozytywnie. My chcemy zobaczyć w kapłanie sługę Bożego, który jest takim samym człowiekiem jak wszyscy. Ma prawo być zmęczony, chory, nawet z jakichś powodów rozproszony. MARIA TARNOWSKA: Rozmawiamy o tym, co przeszkadza świeckim u księży, a ja chciałabym powiedzieć, co nam w postawie księży pomaga. Razem z mężem odkryliśmy jakiś czas temu wieczorną mszę w krakowskim kościele Świętego Krzyża. Tym, co nas w niej pociąga, jest budowanie wspólnoty przez księdza, który zwraca się do nas, obecnych na liturgii, w taki sposób, iż czujemy, że on rzeczywiście mówi do nas, że nas widzi, że nas lubi, że jest nam życzliwy. W ten sposób wciąga nas w to misterium. Sławić Boga pięknem Zdaniem jednego z teologów, lekarstwem na kryzys w Kościele jest piękna liturgia. Co to znaczy, że liturgia jest piękna? W czym się to przejawia? KAROL TARNOWSKI: Bardzo ważna w celebracji liturgii jest prostota. Wtedy rzeczywiście wszystko jest przezroczyste dla przekazu, wyraźnie czyta się teksty itp. Prawdziwym nieszczęściem jest śpiew, bo prawie wszyscy fałszują. Panuje ogromna dowolność, człowiek nie wie, co ksiądz zaśpiewa i dlaczego. Nie może być pięknej liturgii, jeżeli czuje się całkowitą improwizację, czy może nie tyle improwizację, co przypadkowość. I wreszcie, istotne są sprawy wizualne: estetyka szat liturgicznych, sposób poruszania się księdza itp. MARIA TARNOWSKA: Msza święta nie musi być śpiewana, żeby była piękna. O jej pięknie decydować może sposób jej recytowania, zarówno przez księdza, jak i przez odpowiadających mu ludzi. KAROL TARNOWSKI: Była mowa o tym, że nie ma chwili ciszy po homilii, ale jest też horror vacui po Komunii świętej. W naszych kościołach nie ma zwyczaju, żeby po Komunii świętej dać ludziom w milczeniu przez chwilę się pomodlić. Zawsze natychmiast włącza się siostrzyczka na chórze. To nie jest ani dobre, ani piękne. Nie może być pięknej liturgii, w której nie ma stref milczenia. WOJCIECH BONOWICZ: Chciałbym na pytanie o piękno w liturgii odpowiedzieć tak, jak wydaje mi się, że odpowiedziałaby moja babcia: liturgia jest piękna wtedy, kiedy prawie wszyscy idą do Komunii, a ci, którzy nie mogą, to przynajmniej bardzo chcą. Dla mojej babci msza bez Komunii nie była ważna. Ja do tego doświadczenia wróciłem dzięki wspólnocie Wiary i Światła. Jeśli odprawiamy mszę z przyjaciółmi z upośledzeniem umysłowym, to im msza jest potrzebna po to, żeby być razem z kimś i razem z nim powiedzieć: „Jezu, kocham Cię”. I przyjąć Komunię, która jest znakiem tej jedności. Nie odczuwam już w tej chwili potrzeby śpiewu gregoriańskiego, całej oprawy, procesji itp. Potrzebuję stanąć naprawdę bezpośrednio przy ołtarzu i wiedzieć, co tam jest. W takim sensie piękną liturgią jest ta, w której jest jakaś prawda. KAROL TARNOWSKI: Masz oczywiście rację, jeśli chodzi o najgłębszy sens liturgii, nie mieszałbym tego jednak z pięknem, które wiąże się także z elementami zewnętrznymi. Człowiek jest wcielony, potrzebuje więc widzialnych znaków i istnieje coś takiego, jak dodatkowe sensy, które przychodzą do nas poprzez piękno. Piękno powinno oddawać chwałę Bogu. BARBARA CHUDZIKIEWICZ: Myślę, że twórcy, którzy dają oprawę zewnętrzną dla sacrum, powinni przypominać średniowiecznych artystów. Tamci byli (a przynajmniej my tak o nich mówimy) z reguły anonimowi, oni naprawdę swoją pracą służyli Bogu, a nie własnej chwale. KS. JAN ABRAHAMOWICZ: Właściwie chodzi więc o to, aby człowiek swoim działaniem nie przesłonił Tego, który jest Pięknością samą w sobie, czyli Boga żywego. Dziękujemy bardzo za udział w dyskusji. Rozmowę prowadzili Marek Kita i Janusz Poniewierski KS. JAN ABRAHAMOWICZ, ur. 1956, dr teologii pastoralnej, proboszcz parafii Św. Krzyża w Krakowie. WOJCIECH BONOWICZ, ur. 1967, krytyk literacki, współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, współautor rozmów z o. Leonem Knabitem OSB Schody do nieba (1998), autor wywiadu-rzeki z Janiną Ochojską Niebo to inni (2000). BARBARA CHUDZIKIEWICZ, plastyczka, emerytowany pracownik dydaktyczny Wydziału Projektowania Przemysłowego Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, związana z duszpasterstwem przy krakowskim klasztorze oo. Dominikanów. KS. JERZY RAŹNY, ur. 1954, proboszcz parafii Św. Trójcy w Łopusznej, spędził kilka lat na pracy duszpasterskiej w Brazylii. MARIA TARNOWSKA, tłumaczka, publikowała w miesięczniku „W drodze” i w „Znaku”. KAROL TARNOWSKI, ur. 1937, filozof, prof. dr hab., wykładowca Papieskiej Akademii Teologicznej i Uniwersytetu Jagiellońskiego, członek redakcji „Znaku”. Wydał m. in.: Ku absolutnej ucieczce. Bóg i wiara w filozofii Gabriela Marcela (1993), Człowiek i Transcendencja (1995), Wiara i myślenie (1999), Bóg fenomenologów (2000). KS. MIECZYSŁAW TUREK, ur. 1924, długoletni duszpasterz w krakowskiej parafii Św. Anny, legendarny katecheta, były wykładowca Papieskiej Akademii Teologicznej (wstęp do teologii, łacina) i Wyższego Instytutu Katechetycznego (teologia moralna), członek redakcji „Tygodnika Powszechnego”. opr. mg/mg
We Mszy Świętej odnajdujemy wszystko, co konieczne jest do wytworzenia łączności między człowiekiem a Stwórcą, między Niebem a Ziemią. Przecież nawet chóry Aniołów zstępują z Nieba, by przez Jezusa Chrystusa wielbić Majestat Boga. „Przez którego Majestat Twój chwalą Aniołowie, uwielbiają Moce, Potęgi z drżeniem wysławiają.” A jeśli Chrystus składa Ojcu na ołtarzu cześć i chwałę, czyni to przede wszystkim w imieniu tych, którzy uczestniczą we Mszy świętej i pobożnie współ-ofiarują. Owszem wynagradza nawet zaniedbanie i braki w tym względzie ze strony wiernych. Właśnie nieustająca bezkrwawa Ofiara Mszy jest dla chrześcijanina najwyższą Ofiarą pochwalną i tak też określoną jest w Modlitwach Mszalnych. Zgodnym jest zdanie soborów i Doktorów Kościoła, że Msza Święta jest najwyższą Ofiarą czci, chwały i uwielbienia. Jeśli miłymi Bogu były ofiary całopalne Starego Testamentu, jeśli spoglądał łaskawie na ofiary Abla, Melchizedecha, Abrachama, to o ile milszym może być Bogu – Ojcu Ofiara Syna Jego jedynego Baranka, Boga – Człowieka którego składamy w Ofierze podczas Mszy? Msza Święta przewyższa je wszystkie, jest czystą i nieskończenie doskonałą ofiarą, jakiej nie mógłby ofiarować żaden inny Anioł, czy inna Msza Święta jest Ofiarą Dziękczynną i to najwyższą. Jak widać człowiek ma podstawy do składania Ofiary czci, chwały i uwielbienia, do tego dochodzi Ofiara dziękczynienia, za wszystkie dobrodziejstwa, jakie otrzymał od Boga, życie, zdrowie, dary ciała i ducha, łaski dla duszy, prawo byciem dzieckiem Bożym, współ-dziedzictwa Chrystusowego. Tylko Mszą świętą możemy spłacić w zupełności nasz dług wdzięczności wobec Boga. Bóg dał nam Swego Syna raz tylko przy Wcieleniu, podczas gdy my dajemy Mu Go ustawicznie we Mszy Świętej. 3. Msza Święta jest najdoskonalszą Ofiarą błagalną. Człowiek prosić Boga musi o wszystko, a najskuteczniejszą prośbą jest udział we Mszy Świętej. To najskuteczniejsza prośba dla wartości Ofiary i dostojeństwa nieskończonego kapłaństwa ofiarnego, nie ma takiej łaski ani daru, którego nie można by wyprosić poprzez sprawowanie tej Ofiary. Wawrzyniec Justus pisze: „Nie ma Ofiary większej, pożyteczniejszej i milszej w oczach Boga nad Ofiarę Mszy Świętej. We Mszy wyliczamy rany, obelgi i razy, jakie wycierpiał Bóg – Człowiek, i ofiarujemy je Bogu Ojcu, przyjęte człowieczeństwo Ofiarowuje Boży Arcykapłan, wstawiając się podczas mszy za wiernymi.” Już na ziemi modlił się Zbawiciel za nas ciągle, „Zanosił modlitwy Swe i błagania śród łez rzewnych i głośnego wołania. I wysłuchanym jest dla Swej uległości względem Ojca.” Wstawiennictwo to sprawuje Pośrednik nasz i teraz ustawicznie we Mszy Świętej. Za obrońcę u Ojca mamy Jezusa Chrystusa, który jest sprawiedliwy. On zanosi Ojcu nasze modlitwy, jednocząc je ze Swoimi. Więcej na następnej stronie
Dlaczego niedzielna Eucharystia jest tak ważna i czy istnieją uzasadnione powody, by ją opuścić? Sprawę wyjaśnia serwis ChurchPOP. "Msza nie tylko jest źródłem niezbędnej łaski. W niedziele i święta obecność na Mszy jest obowiązkowa i bez ważnego powodu nie można jej opuścić. Takie zachowanie jest grzechem" - czytamy w artykule. Msza nie jest tylko przyjemnym wydarzeniem, ale też podstawą każdego prawdziwego życia katolickiego. Zauważmy, że w pięciu przykazaniach kościelnych uczestniczenie we Mszy Świętej w niedziele i dni święte jest pierwszym, najważniejszym przykazaniem! Ten wymóg jest również wyraźnie określony w Kodeksie Prawa Kanonicznego: Kan. 1247 - W niedzielę oraz w inne dni świąteczne nakazane, wierni są zobowiązani uczestniczyć we Mszy świętej oraz powstrzymać się od wykonywania tych prac i zajęć, które utrudniają oddawanie Bogu czci, przeżywanie radości właściwej dniowi Pańskiemu oraz korzystanie z należnego odpoczynku duchowego i fizycznego. Kan. 1248 - § 1. Nakazowi uczestniczenia we Mszy świętej czyni zadość ten, kto bierze w niej udział, gdziekolwiek jest odprawiana w obrządku katolickim, bądź w sam dzień świąteczny, bądź też wieczorem dnia poprzedzającego. Prosta modlitwa przed każdą Mszą Świętą Jednak pominięcie Mszy nie jest grzechem, jeśli masz ważny powód; na przykład, jeśli jesteś chory lub musisz opiekować się innymi. Jeżeli znajdujesz się w takiej sytuacji, wiedz, że nadal jesteś integralną częścią Kościoła, Kościół modli się za Ciebie i pragnie wszelkich dóbr, które może Ci zaoferować. "Co jeśli jesteś jednym z milionów katolików, którzy regularnie pomijają Mszę bez ważnego powodu? Co powinieneś zrobić? Pierwszą rzeczą, o której powinieneś pamiętać, jest fakt, że Kościół nadal Cię chce! Zawsze możesz wrócić i nikt nie będzie miał o to do Ciebie pretensji" - zauważają redaktorzy ChurchPOP. Jeżeli jesteś gotowy do ponownego zaangażowania się w życie katolickie, włączając cotygodniową obecność na Mszy Świętej, powinieneś iść do spowiedzi, aby rozpocząć od nowa. Pamiętaj, Jezus zawsze na nas czeka. Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć.
co może odwieść człowieka od udziału we mszy świętej